Życie w aspekcie śmierci

„... tak mi ciężko zaznajamiać się z mogiłą,
       tak się nie chce być czymś innym,
                                                   niż się było...”

                   (Bolesław Leśmian)

 

               Generalnie obecne badania medyczne i hipotezy naukowe, a przede wszystkim wciąż gruntujące się racjonalne nadzieje na tzw. „życie wieczne”, jak i sam moment „zmartwychwstania”, nie odpowiadają do końca na problem, że coś takiego jest ewentualne, ani też nie zaprzeczają jednoznacznie, iż na pewno nie może nastąpić. Silna pozycja religii w obecnym świecie, tym bardziej umacnia taki tok myślenia i nie zaburza najmniejszej próby przyjętego procesu rozumowania. Mało tego, nauka od znacznego już czasu stoi przed niejasnym dla niej problemem zajęcia definitywnego stanowiska na tej płaszczyźnie. Niestety, wciąż nie jest to możliwe, ponieważ jak do tej pory nie istnieją najmniejsze komplementarne dowody ani potwierdzające, ani zaprzeczające istnieniu życia po śmierci...
              Fundamenty do tej niezwykle kontrowersyjnej jednakże hipotezy budowało bardzo wielu różnych specjalistów, z bardzo różnych dziedzin życia i świata nauki nie tylko od okresu starożytności, ale i w czasach prawie-że nam współczesnych. Problem w kontekście motywowanych badań naukowych podjęli z początkiem wieku XX ludzie, związani pośrednio lub bezpośrednio z medycyną. Dlaczego?, ponieważ to głównie oni dysponowali sposobnością na przestrzeni dość rozległego czasu obserwować śmierć w jej najprzeróżniejszych wymiarach okoliczności, postaci i wieku. Niewątpliwie jednym z prekursorów badaczy poruszanego problemu na płaszczyźnie świata nauki, był członek Brytyjskiego Towarzystwa Królewskiego – prof. Wiliam Barrett. Jego zainteresowanie było tym bardziej pionierskie, iż korzystając z pomocy żony – lekarza chirurga, mógł zbierać pierwsze relacje „z łoża śmierci”, ludzi rozstających się z życiem w ówczesnych miejskich szpitalach Londynu. Zebrane w ten sposób badania i relacje opublikował następnie w swoim pierwszym na ten temat opracowaniu – „Wizje na łożu śmierci”, które miało szansę ujrzeć światło dzienne w rok po śmierci autora – w roku 1926. Kolejnym, budującym fundamenty nowej dziedziny – badań nad śmiercią, był kierownik jednego z działów Fundacji Parapsychologii w Nowym Jorku, amerykański Litwin (z pochodzenia) – dr Karlis Osis. Jego praca była o tyle szersza, większa, głębsza oraz z podparciem badania naukowego, iż przystępując do niej, rozesłał najpierw do losowo wybranych 5000 lekarzy amerykańskich, a także 5000 losowo wybranych pielęgniarek, własną ankietę tematyczną. Kluczową dla niego sprawą, była kwestia stanu umysłowego pacjentów w momencie poprzedzającym samą śmierć („zejście” – według języka medycznego). Dopytywał przede wszystkim o występujące halucynacje. Uzyskana odpowiedź to około 35 000 obserwowanych przypadków umierających pacjentów. Tak rzetelnie wsparty materiałem faktograficznym, stworzył monograficzne opracowanie – „Na łożu śmierci: obserwacje lekarzy i pielęgniarek”, wydane z początkiem lat 60 –tych XX wieku. Kolejną osobą, bardzo zaangażowaną w badania zjawiska śmierci jest bez wątpienia jeden z amerykańskich lekarzy psychiatrów, choć Szwajcarka z pochodzenia – dr Elisabeth Kubler-Ross. Jej droga do tych specyficznych badań, wiązała się nierozerwalnie z II wojną światową, a właściwie praktyką przedmedyczną, kiedy jako jeszcze zupełnie młoda kobieta wspomagała po zakończeniu działań wojennych byłe ofiary hitlerowskich obozów koncentracyjnych na ziemiach polskich z Oświęcimia-Brzezinki oraz Majdanka. Po latach przyznała, iż jej pierwotne nastawienie do religii i śmierci było zdecydowanie „agnostyczne”(1) i już samo określenie „życie po śmierci” napawało ją wtedy pełnym absurdem. Z biegiem upływającego jednak czasu, obecności, towarzyszenia i słuchania osób umierających, nastąpiła w niej nieodwracalna zmiana nie tylko poglądów, ale i zmiana jej samej.
             Co ważniejsze, uzyskiwane przez nią wyniki badań w kontakcie z ludźmi umierającymi, potwierdzały wcześniejsze dociekania dr Osisa, jak i prof. Barretta. Otóż generalnie człowiek umierający, choćby należał do najbardziej niespokojnych, a nawet trudnych pacjentów szpitala i przed śmiercią dawał jeszcze widoczny emocjonalnie wyraz swojemu buntowi, zagniewaniu, rozpaczy, braku akceptacji dla nadchodzącego końca żywota, w chwili samej śmierci, jak i zaraz po niej „niewerbalnie”(2) wyraża uspokojenie, odprężenie, wyciszenie i pełną pogodę oraz radość ducha... Przeważnie ma to miejsce w okresie od 1 do 3 godzin przed zgonem. Wtedy zazwyczaj, co potwierdza dziesiątki przebadanych przypadków, osoba umierająca opowiada o wizji własnego postrzegania jakoby pozazmysłowego postaci spoza „bramy śmierci”. Widzi natenczas wszystkich najbliższych, chociażby na 5 minut przed nią zmarłych z otoczenia, o których do tej pory nawet nie wiedziała, bo i skąd, z kręgu: rodziny, przyjaciół, znajomych... Ma również zdolność w tym postrzeganiu jakoby pozbycia się ciała materialnego i przebywania jaźnią tylko (duchem?!), a także obserwacji z najmniejszymi szczegółami kilku miejsc (niejednokrotnie odległych od siebie o setki kilometrów) jednocześnie. Proces prawie identycznie podobny występuję też w trakcie tzw. zjawiska „śmierci klinicznej”.(3) Osoby te (w śmierci klinicznej), bardzo często potrafią opuścić własne ciało przyglądając się m.in. z wysokości np.: sufitu procesowi zabiegów ratowania im życia przez lekarzy, pielęgniarki, inny personel medyczny lub zupełnie postronne osoby. Po „przywróceniu ich do życia”, czasami nawet długo po czasie klasycznej śmierci klinicznej, potrafią w szczegółach z najdrobniejszymi detalami opowiedzieć, kto gdzie stał, jak był ubrany, co mówił, jak się zachowywał, co robił. Mało tego, potrafią opowiedzieć, co się działo jednocześnie w sali obok, na piętrze szpitala, na zewnątrz budynku (np. na gzymsie muru szpitalnego z wysokości kilku pięter). Najczęściej ich zachowania potrafią łamać wszystkie znane, przyjęte i stosowane kanony życia i wiedzy medycznej osób je ratujących.
             Zdarzają się przy tej okazji – zbliżania do „bramy śmierci” – przypadki, których racjonalnie nie da się zupełnie i do końca wytłumaczyć z należną racjonalną motywacją. I tak dzieje się już od czasów „starożytnych”. Jednym z klasycznych przykładów był ciało „poległego” wojownika z greckiej krainy Pamfilii, który w chwili składania na stos pogrzebowy, „obudził się” i powrócił do życia. Około VIII wieku naszej ery, według „Historii kościelnej narodu angielskiego”, w miejscowości Northumbrii zmarł z wieczora pewien człowiek, który z nastaniem świtu powrócił do życia siadając w trumnie i wprowadzając przestrach wśród niedoszłych żałobników. W okresie późnego „średniowiecza” w sposób nagły „zmarł” jeden z czołowych humanistów włoskich tego czasu


(1) agnostycyzm – pogląd filozoficzny negujący całkowicie lub częściowo możliwość poznania obiektywnej rzeczywistości, Źródło: SZYMCZAK M.(red.), „Słownik języka polskiego”, t. 1, Warszawa 1978, s. 16.

(2) niewerbalny – dotyczący gestów i ruchów ciałem i kończynami, mimiki twarzy, Źródło: VASTA R., HAITH M.M, MILLER AA., „Psychologia dziecka”, Warszawa 1995, s. 411-412.

(3) śmierć kliniczna – stan w którym znajduje się człowiek lub zwierzę w okresie 3-8 minut po ustaniu czynności układu krążenia i oddychania, gdy komórki, tkanki i narządy utrzymują jeszcze zdolność do życia; odpowiednie zabiegi podjęte w tym czasie dają możliwość przywrócenia ustroju do życia, Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., t. 3, s. 449-450.

 

– Franciszek Petrarka. Kiedy zdecydowano o jego szybkim pochówku (w przeciągu około 4 godzin), nagłe zmiany temperatur spowodowały jego „obudzenie”, po którym żył jeszcze około 30 lat. W konflikcie wietnamskim z dniem 6 czerwca roku 1966 zginął w starciu z wietnamską armią Vietcongu jeden z amerykańskich żołnierzy 196 brygady piechoty w pobliżu miejscowości Chu Lai, który „obudził się” dopiero prawię dobę później w trakcie segregowania zwłok przez własne wojsko. Gdy powrócił do życia, opisał jak przez cały ten czas oglądał jakby z przestrzeni swoje ciało i wszystko, co się z nim działo od momentu „śmierci” aż do „obudzenia”. Z dniem 4 września 1983 miał miejsce inny przypadek. Skutkiem katastrofy przewozu pasażerów na Oceanie Spokojnym u wybrzeży Alaski, w lodowatej wodzie znalazła się 3 –letnia dziewczynka. Kiedy została wyłowiona przez lekarza helikoptera udzielającego pomocy po około 40 minutach, miała rozwarte, nieruchome źrenice, zatrzymanie akcji serca, zimne i sine kończyny. Lekarz pomimo, iż mógł od razy podpisać akt zgonu, przez wzgląd iż również posiadał córkę w tym wieku, przystąpił do wydobycia wody z płuc dziecka i długotrwałego sztucznego oddychania. Akcja zakończyła się pełnym sukcesem i dziewczynka odzyskała zdrowie.
              Od około końca lat 70 – tych wieku XX m.in. kardiolog dr Sabom był jednym z nielicznych lekarzy, którzy poprzez swoją praktykę lekarską i prowadzenie reanimacji znacznie przybliżył się do zagadnienia bariery śmierci, czego dowodem było jego późniejsze opracowanie – „Wspomnienia ze śmierci: badania naukowe”. Obok niego na pewno nie mniejsze zasługi w tej materii, wykazał także inny kardiolog, z Centrum Diagnostyki w Chattanooga w Stanie Tennessee – doktor M.Rawlings, który początkowo owe przedśmiertne majaki umierających na jego oczach pacjentów, uznawał tylko za warte głębszego zainteresowania. Następnie pokłosiem jego dalszej, dogłębnej już praktyki lekarskiej, jak i swoistych badań nad problemem, było opracowanie – „Za wrotami śmierci”. Z początkiem roku 1980 swoje ciekawe spostrzeżenia z momentu śmierci w opracowaniu pt. „Życie w śmierci: naukowe badanie przeżyć z pogranicza śmierci” zawarł profesor psychologii K.Ring z miejscowości Storrs ze stanu Connecticut w USA. Natomiast w roku 1985 swoimi doświadczeniami nad badaniami zjawiska śmierci z długiego pobytu w Indiach podzieliła się w publikowanej właśnie pracy – „Powrót do życia; badanie przeżyć z pogranicza śmierci”, angielska psycholog i badaczka problemu – M.Grey.
            W opinii chociażby prowadzących, a wyżej wymienionych lekarzy i specjalistów, ponad 90 % ludzi przekraczających normalne warunki życia, poprzez tzw. „śmierć kliniczną” doznaje uczucia jakoby byli najprawdopodobniej wszechwiedzącą i wszechrozumną bezosobową, choć poniekąd ograniczoną energią, która gdy ustają czynności życiowe organizmu ludzkiego, miała szansę przemieszczać się w bliżej nieokreślonej przestrzeni, widzieć zmarłe osoby z otoczenia byłego własnego życia, oraz widzieć w dziesiątkach miejsc jednocześnie mimo ich znacznego oddalenia, kontaktować się nawet z postaciami z zza światów. Niestety, wszyscy prowadzący owe rozległe i coraz bardziej dogłębne badania na tej płaszczyźnie raczej na pewno nie należą do ciekawych rozgłosu, sławy i pieniędzy zwolenników „iluzji”(4) i praktyk „okultystycznych”.(5) Są ludźmi nauki, starającymi się wyjaśnić, a właściwie zbliżyć wyjaśnienie problematyki odwiecznie nurtującej człowieka, a


(4) iluzja – doznawanie wrażenia, że coś się widzi, czego w rzeczywistości nie ma; zniekształcone widzenie lub błędna interpretacja czegoś, subiektywna ocena sytuacji lub mających nastąpić wydarzeń; złudzenie, ułuda, urojenie, Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., t. 1, s. 774.

(5) okultyzm – pseudonauka o istnieniu w przyrodzie i człowieku nadprzyrodozonych sił tajemnych; ogół praktyk magicznych związanych z tą teorią, których celem jest wykorzystanie tych sił do wywierania wływu na zachowanie się człowieka i przebieg zdarzeń w przyrodzie, Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., t. 2, s. 511.
- słowo wywodzące się z języka łac.: „occultus” – tajemny, ukryty, zamknięty; teoria teozoficzna, zakładająca istnienie tajemnych sił nadprzyrodozonych, z którymi mogą wchodzić w kontakt tylko ludzie wybrani, wtajemniczeni; ogół praktyk związanych z tą teorią, których celem jest wykorzystanie tych sił do wywierania wpływu na przyrodę i ludzi, Źródło: ŁAPIŃSKI A., „Historia religii- słownik terminologiczny”, Warszawa 1995.

 

związanej ze śmiercią. Prezentują stronę jak największych autorytetów profesjonalnych na płaszczyźnie medycznej i psychologii. Z wniosków prowadzonych przez nich badań wynika, że generalnie więcej niż połowa z grona wszystkich osób badanych to ludzie niewierzący, albo tacy, którzy wprawdzie są wyznawcami wiary, ale z uczestnictwem w życiu religijnym mają bardzo sporadycznie do czynienia od bardzo długiego czasu. Czasami równolegle z chwilą tzw. „widzenia z pogranicza śmierci”, występują również bez wyjaśnienia anomalia zdrowotne, takiego choćby typu jak m.in.: niewidomi potrafią określić kolory ubioru, chociaż nigdy w doczesnym życiu nie widzieli faktycznych barw; niesłyszący potrafią rozróżnić śpiew ptaków, szum wiatru, słyszaną melodię; chromi z brakiem którejś kończyny oglądają siebie z całymi kończynami...
             Zdecydowana większość, w sumie ponad 90 % tych wszystkich osób, które „przeżyły” własną śmierć, stwierdza także, że po oddzieleniu jakoby duszy od ciała, doznaje podróży w czasie, mogąc przez kilka nieokreślonych bliżej chwil obserwować projekcję własnego życia na bardzo szybko „wyświetlanym i uszczegółowionym filmie” od momentu swojego urodzenia, aż do chwili swojej „śmierci”. Następnie, przeżywają coś na wzór słynnego artystycznego dzieła „Wzniesienie do Raju Niebieskiego” autorstwa flamandzkiego wizjonera i malarza Hieronima Boscha. Kiedy „zmarły” dociera już do wielkiej ale nie rażącej swym blaskiem nieokreślonej jasności, czasami nie określonej bliżej samej Jasnej Istoty (najprawdopodobniej BOGA, jak stwierdzają), zostaje tam poddany konieczności oceny dotychczasowego przebiegu swojego życia pod względem jego wartości w kontekście rodziny, najbliższych, siebie samego. Wtedy też, najczęściej powstaje decyzja powrotu i następuje „obudzenie” na powrót w swoim ciele, a więc powrót do realnego życia. Ciekawym jednak jest to, iż nigdy osoby, które miały szansę, choć przez krótką chwilę być tam... charakterologicznie pozostały takie same. Ich dalsze życie ulega diametralnym przemianom. Zaczynają doceniać wartość rodziny, najbliższych, piękna świata i wartości życia. Nie znaczy to wcale, iż np. nagle stają się wierzący. Raczej swoim postępowaniem od tej pory dają zauważyć siłę serdeczności, otwartości, przyjaźni, „altruizmu”(6) bez kontekstu jakiejkolwiek innej korzyści. Ponadto nie boją się już śmierci, ale i na nią nie czekają. Po prostu żyją odtąd pełnią życia, pozostając w świadomości, że ona kiedyś nieuchronnie nadejdzie i będą mięli szansę powrócić tam, gdzie przebywali w tej jednej chwili bardzo krótko...
Wiadomo skądinąd także, iż Stany Zjednoczone były jednym z pierwszych państw na świecie, które z początkiem XX wieku podjęło szeroko rozumiane badania naukowe nad zjawiskiem śmierci, a ściślej nad przeżyciami z pogranicza śmierci. Państwa europejskie dołączały do tych badań stosunkowo późno, bo dopiero po zakończeniu obu światowych konfliktów wojennych. Wiadomo, że tak się stało z prozaicznego wprost powodu – to właśnie Europa stanowiła główny teatr działań i arenę do obu światowych pożarów wojny.             

           Wiadomo wszakże, iż językiem obowiązującym poza „bramą śmierci” nie jest żaden ze znanych nam współcześnie języków świata, ale język zrozumiały dla wszystkich bez względu na wiek, płeć, rasę, kolor skóry czy wyznanie. Chodzi mianowicie o – „telepatię”.(7) Jako bezsprzecznie jeden z pierwszych z nastaniem wieku XX na temat życia pozagrobowego zaczął mówić na amerykańskiej ziemi Irving Hallowell – „antropolog”(8) badający pierwotną ludność obecnego państwa Kanady około lat 40 – tych. Oczywiście bazował przede wszystkim na wybrańcach


(6) altruizm – bezinteresowne kierowanie się w swoim postępowaniu dobrem innych, gotowość do poświęceń; przeciwieństwo egoizmu, Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., s. 39.

(7) telepatia – sporne i nie wyjaśnione naukowo zjawisko mające polegać na przekazywaniu i odbieraniu myśli na odległość bez pośrednictwa zmysłów, Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., t. 3, s. 490.

(8) antropologia – biologiczna nauka porównawcza o człowieku, jego pochodzeniu, rozwoju osobniczym i rodowym, zróżnicowaniu rasowym; w krajach anglosaskich: nauka o kulturze różnych narodów, zwłaszcza pierwotnych; dział filozofii rozpatrujący człowieka jako istotę społeczną, traktujący o jego powiązaniach ze światem kultury, z całokształtem wytworów społecznych działań ludzkich, Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., t. 1, s. 60.

pomiędzy plemionami Indian, którzy powrócili z pogranicza śmierci i ich opowieściach o „tamtej” stronie. W przeciwnej stronie globu ziemskiego, a mianowicie na Dalekim Wschodzie, a właściwie jego południowo-zachodniej części kontynentu azjatyckiego – wyspiarskiego państwa Indonezji i jego enklaw, problemem „pogranicza śmierci” zajął się jeszcze w wieku XIX inny badacz, również antropolog – Robert Codrington. W Nowej Zelandii badania na Maorysach prowadził Edward Shortland. Z kolei w wieku XX na terenie USA, a ściślej w Ortopedycznym Szpitalu Dziecięcym i Centrum Medycznym w Seattle kwestię tzw. „śmierci klinicznej” od strony pogranicza śmierci wśród najmłodszych pacjentów w postaci dzieci, podjął dr Melvin Morse z Uniwersytetu Waszyngtona w Seattle. Otóż dzieci miały całkiem podobne przeżycia jak dorośli. Udowadniał tym samym, iż wiek, rasa, czy tradycje kulturowe nie ma w przypadku „śmierci klinicznej” żadnego znaczenia. Na pewno sposób wyrażania i ujmowania tego stanu przeżyć „w wydaniu” dzieci, był diametralnie różny jak dorosłych, chociażby ze względu na ich ograniczony język, wiedzę i sposób formułowania myśli, jednakże sens całości pozostawał zawsze identyczny.
                  Zapewne niewspółmiernie dużo do tych badań z „pogranicza śmierci”, wniósł inicjator i współtwórca Instytutu i Szpitala Neurologicznego w Montrealu – dr Wilder Penfield, który problematyką zajął się na długo, długo przed słynnym dr R.Moody’m i jego słynnym dziełem – „Życie po życiu”. Penfield od samego początku swoich dociekań naukowych, badał mianowicie zachowania mózgu ludzkiego, stwierdzając, iż najprawdopodobniej to kora mózgowa w części skroniowej organizmu ludzkiego jest główną ostoją „mechanizmu umysłowego”. Dopiero na krótko przed swoją śmiercią, szereg badań i prowadzonych doświadczeń opublikował w opracowaniu – „Tajemnica umysłu”. Dzieło to jest o tyle ciekawe, iż zainicjował w nim problem przetrwania umysłu po śmierci fizycznej organizmu. Sugerował, że napędową siłą dla mózgu jest energia, a skoro człowiek umiera, to następuje tylko inne „przekierowanie” mózgu, na inne niż do tej pory źródło energii. Odwołując się do podań i legend prastarych indoeuropejskich plemion Celtów, w „zaświatach” wspomagają człowieka cały czas w życiu ziemskim tzw. „świece śmierci”, które czasami wybrani mogą dostrzec bez względu na porę dnia i okoliczności, gdy odchodzi „na tamtą stronę” ktoś nam bliski. Ta jakoby kula światła nie grzeje, nie oślepia, daje poczucie pełnego bezpieczeństwa i ochrony. Czasami ukazuje się wybranej osobie wieszcząc śmierć, ale również dobrze ukazuje się, gdy nagle zabłądzi w lesie, znajdzie się w sytuacji bez wydawałoby się logicznego wyjścia. Czasami również powodują niewyjaśnione zjawiska wprawiające w osłupienie świat nauki, w chwili przekraczania „bramy śmierci” przez ludzi w jakiś sposób związanych z nami np. pukanie w okno, zatrzymanie zegara, włączenie budzika, dzwonek telefonu.
                  Reasumując, rozum może według jego własnych założeń funkcjonować ponad czasem i przestrzenią. Potwierdził takie założenie uczony współczesny Ensteinowi – Heisenberg, udowadniając, iż nawet taką cząstkę jak nieruchomy elektron, aby zobaczyć, trzeba go najpierw oświetlić, i tak właśnie mogą czynić niewyjaśnione „świece śmierci”. Z początkiem wieku XX – ściślej w roku 1906, dr Duncan MacDougall z Ogólnego Szpitala w Massachusetts, próbował dowieść słuszności założenia, iż ludzka dusza waży i dlatego dokonywał pomiarów wagi pacjenta przed śmiercią i w momencie śmierci. Uzyskał wprawdzie ciekawy wynik w granicach tolerancji 14,2 – 42,6 grama. Na ile jest on faktyczny, podważył to zaraz pracownik naukowy katedry fizyki i inżynierii elektryczności ze Szkoły Wyższej z Los Angeles – H.L.Twining, który przeprowadził podobne doświadczenia na różnych zwierzętach, przy czym np. mysz po otruciu umieścił w szczelnie zamkniętej próbówce i waga niestety nie uległa zmianie – swoją tezę oparł na ubytku wydzielania się potu w okresie przedśmiertnym oraz pary wodnej w momencie śmierci. Powstało więc pytanie – czy dusza w ogóle waży? Zadziwił jednakże wkrótce inny eksperyment, przeprowadzony przez jednego z najwybitniejszych badaczy zjawisk parapsychologicznych początku wieku XX. Dokonał tego współzałożyciel i późniejszy przewodniczący Brytyjskiego Towarzystwa Badań Parapsychologicznych – Fryderyk W.H. Myers. Na krótko przed swoją śmiercią, po wyznaczeniu następcy na zajmowane stanowisko, zostawił kopertę z poleceniem otwarcia jej dopiero po jego śmierci, gdy przez jakieś medium prześle sygnał z zaświatów z poleceniem uczynienia tej czynności. Po pewnym czasie, jedna ze współpracownic jego następcy za pomocą tzw. „pisma automatycznego” (bezwiedne pismo przekazywane do świata materialnego, jako jedna z form kontaktu ze światem niematerialnym – duchów, za pomocą „medium” w trakcie seansów spirytystycznych),(9) otrzymała informację o tym gdzie złożono list i co zawiera. W ten sposób różne „duchy” przekazywały później szereg informacji dotyczących różnych osób. Wprawdzie szereg rzeczy przemawia za tym, iż mówiono o rzeczach i faktach materialnych dotyczących świata materialnego, jednak na pewno nie stanowi to dowodu na istniejące życie pozagrobowe...
                  Generalnie sami lekarze zarzucają pracownikom służby zdrowia, że praktycznie człowiek umierający w szpitalu jest pozostawiany sam sobie. Dzieje się tak prawie zawsze w przypadkach, kiedy medycyna już wyczerpała swoje możliwości i dochodzi do punktu gdzie pozostaje bezradna. Lekarze niby kształceni w etyce na wrażliwość ludzką unikają bardzo często mówienia prawdy pacjentom o zbliżającym się końcu życia, ponieważ w sumie uczy się przeważnie o symptomach danego schorzenia, natomiast pomija się milczeniem sedno – czyli co w tym przypadku powinni przekazać pacjentowi, a szczególnie gdy pacjent faktycznie umiera. Bardzo często również, pacjenci sami zamykają się przed otoczeniem zewnętrznym, a nawet rodziną, gdy „nawiązuje się ich kontakt z drugą stroną”, ponieważ najzwyczajniej boją się ośmieszenia i ignorancji. Mało tego, czyż w wielu przypadkach nie chodzi już o czysto ekonomiczne wyliczenie wartości życia w typie: marnotrawienie w przypadku osoby umierającej zajmowanego łóżka w szpitalu, podawanych jeszcze środków farmakologicznych, czasu godzin pracy personelu medycznego. Aktualny czas życia ogarnia ludzi coraz większą tzw. „martwicą społeczną”. Wartość człowieka uległa strasznej „dewaluacji”,(10) nie mówiąc już o coraz bardzie postępującym upadku wartości w ogóle. Nawarstwia się w niespotykanej jak dotąd skali zawiść, zazdrość, egoizm, chciwość. Widać go nawet w skrywanych tradycjach chrześcijaństwa i wcale pokaźnych rzeszach kapłanów. Im bardziej beznadziejny stan ludzkiego życia, tym bardziej unika się, a nawet wręcz odmawia godności do świadomego odejścia z tego świata...
                Może właśnie dlatego, a nawet na 100 % na pewno, zaczęły powstawać hospicja, czyli rodzaj zakładów o charakterze „leczniczym”, w którym panuje zazwyczaj atmosfera życzliwości, pogody, serdeczności, a nawet radości z życia. Tam nieuleczalnie chorzy i wiekowi ludzie, mogą spokojnie doczekać chwili śmierci. Zakłady, w których personel nie zajmuje się sztucznym podtrzymaniem życia pacjenta i nie ma dla niego w istocie czasu. Tam personel pozostaje na prawach właściwie rozumianego humanizmu – jest przede wszystkim dla człowieka, jest gotowy go wysłuchać w każdej chwili z należytą uwagą, jest po to by jemu służyć w ostatnich minutach jego ziemskiej egzystencji. Pomaga swoim podopiecznym przyjmować śmierć, jako normalną kolej rzeczy kończącą ziemską „wędrówkę” – bez lęku i strachu. Jeżeli umierający są osobami wierzącymi – pomaga im wejść na drogę zbliżającą do ideału życia wiecznego – do raju, bez względu na to, jaką wiarę wyznają i jak się to miejsce w ich mniemaniu nazywa. Jeżeli są natomiast osobami niewierzącymi, pomaga im wejść za bramę do tej pory nieznanego, zakrytego, tajemniczego. Jak na razie jedynymi, bardziej niż inni przygotowanymi do „prowadzenia” umierającego do „bramy śmierci” „organizują” właściwą atmosferę do ostatniej rozmowy z umierającym; potrafią go cierpliwie do zupełnego


(9) medium – osoba uważana przez spirytystów za zdolną do odczuwania zjawisk sugestii, hipnozy, telepatii, pośrednicząca między światem materialnym, a rzekomym światem duchów, Źródło: SZYMCZAK M., dz.cyt., t. 2, s. 133

(10) dewaluacja – obniżanie się jakiejkolwiek wartości, wielkości znaczenia, słowa, przyjętych zasad..., Źródło: SZYMCZAK M. (red.), dz.cyt., s. t. 1, s. 389

 

końca wysłuchać; zachęcają nawet do podzielenia się wiedzą z pogranicza bramy śmierci, którą widzi już osoba umierająca) są, nie przygotowani profesjonalnie naukowcy bądź personel „drogi ostatniej”, a osoby skupione we wspólnotach „Mormonów” oraz wyznawcy wiary pod nazwą – „Kościół Świętych Dnia Ostatniego”.
            Niestety nie wszyscy autorzy opracowań mają właściwe odczucie powagi chwili i szacunku dla bliźniego. Opowiada o tym szerzej m.in. opracowanie autorstwa Archie Matsona – „Pośmiertne relacje z krawędzi życia i śmierci”, w którym prezentuje on śmierć jako wyprawę z przygodami do „wesołego miasteczka”, a to już nawet nie zakrawa na współczucie, jest po prostu smutne i żałosne... Faktem jest, iż generalnie pogrzeby sprowadza się do stanu posiadania materialnego obywateli danego państwa, w którym przyjmuje to już określone formy – pochówek tradycyjny czy kremacja; z uroczystą ceremonią, czy bez; wymyślny bogato zdobiony grobowiec, czy prosta i klasyczna mogiła; wystrojona trumna w plusz i aksamit i balsamowanie zwłok... Śmierć pociąga za sobą wcale spore wydatki, na których wzbogaca się cały ciąg dużych i pomniejszych układów i instytucji, jak chociażby Kościół, zakłady pogrzebowe, stolarstwo cmentarne, wydziały komunalne w sektorze cmentarnictwa, grabarze,... a nawet kwiaciarnie.

LITERATURA:

- ARIES P., „Człowiek i śmierć”, Warszawa 1992.
- BAUMAN Z., „Życie na przemiał”, Kraków 2005.
- CHABANIS C., „Śmierć, kres czy początek”, Warszawa 1987.
- ELIADE M., „Sacrum , mit, historia”, Warszawa 1974
- MOODY R., „Życie po życiu”, przekł. Ireny Doleżał-Nowickiej, Warszawa 1980.
- SZYMCZAK M.(red.), „Słownik języka polskiego”, t. 1-3, Warszawa 1978-1981.
- VASTA R., HAITH M.M, MILLER AA., „Psychologia dziecka”, Warszawa 1995.
- WILSON I., „Życie po śmierci”, Warszawa 1998.

Leave a Reply