Czy można podczas pierwszego spotkania stwierdzić, że stworzymy z kimś udany związek? Co mówi na ten temat psychologia społeczna?
To skomplikowane. Dużo zależy od nas, drugiej osoby, ale także od otoczenia. Czyli ta sama osoba może nam się szalenie podobać, ale wystarczy, że zmieni się sytuacja i magia przestaje działać. Na przykład mało ludzi zakochuje się będąc w świątyni, kiedy się tak naprawdę niewiele dzieje, ale już na pielgrzymce, gdy towarzyszą nam uniesienia religijne to i owszem, czy np. pod wiatą chwilę przed nadejściem burzy.
Co jeszcze sprzyja zakochaniu?
Lubimy podobieństwo. Nie tylko bardziej podobają nam się osoby, które mają podobne zainteresowania, czy pochodzą z podobnego miejsca, ale nawet te, które są do nas podobne fizycznie.
Podobieństwa się przyciągają? A mówi się, że przeciwieństwa...
Jest pewna dysproporcja. Psychologia mówi, że liczy się podobieństwo, ale czasem też przeciwieństwo. Istnieje kilka teorii mówiących o tym, że są kwestie, w których musimy się zgadzać - chodzi głównie o poglądy - w pozostałych kwestiach przyciągają nas przeciwieństwa.
W czym powinniśmy się zgadzać, by stworzyć dobrana parę?
Chodzi o kluczowe rzeczy, jak chęć posiadania dzieci, a jeśli tak to kiedy? Liczy się także zgoda na istnienie ról damsko-męskich i ich ewentualny podział, a także o stosunek do wierności: zgoda na przelotne przygody czy absolutny brak akceptacji na zdradę. Jeśli już się zgodzimy w tych kwestiach - reszta może być różna.
Wygląda na to, że emocje i atrakcyjność są ze sobą ściśle powiązane.
Badania pokazują, że atrakcyjność fizyczna jest oceniana o wiele wyżej w sytuacji, która wzbudza w nas emocje. Np. proszeni o przejście po wiszącym moście częściej umawiali się ze spotkaną po drugiej stronie osobą niż ci, którzy pokonali bardziej stabilną przeprawę, a atrakcyjność kobiety jest oceniana niżej po treningu niż w jego trakcie. Na taką tezę są też dowody historyczne, np.: eksplozja małżeństw zawieranych w czasie Powstania Warszawskiego.
Poradniki w kobiecych czasopismach radzą, by na randkach kopiować zachowanie partnera na zasadzie lustrzanego odbicia. Czy to może pomóc kogoś w sobie rozkochać?
Tak, to bardzo silny mechanizm, ale i trudny. Na pewno osoba, która opanuje tę sztukę będzie bardziej lubiana, a inni będą chcieli jej pomóc i chętniej spełnią jej prośby, nawet te nie do końca moralne.
Jest jakaś recepta na wielką miłość?
To śmiesznie brzmi, ale ma dużo prawdy w sobie. Nad miłością trzeba po prostu ciężko pracować. To nie jest dar dany nam raz na zawsze. To nawet słychać w słowach przysięgi małżeńskiej - „Ślubuję ci miłość” to nie znaczy, że cię będę kochał zawsze, tylko że będę nad tym zawsze pracował. Drugie przykazanie w tym kodeksie brzmi: rozmawiajmy. Chodzi tu o szczerą chęć dowiedzenia się co u tej drugiej osoby słychać. Musimy się również komplementować: „jesteś męski”, „cudowny z ciebie ojciec”, „pięknie wyglądasz” czy „wspaniale gotujesz”, tak jak na początku. Niezwykle ważna jest też kwestia dotyku, nie samego uprawiania seksu, tylko tego codziennego muśnięcia, czy przytulania. Systematycznie trzeba randkować, ale nie chodzi o wypad do kina, raczej o spacer pełen szczerej rozmowy. Najprościej: siebie trzeba pielęgnować. Ktoś powie, a to się samo skończyło, tymczasem prawda jest taka, że to my odpuściliśmy.
Co nam daje miłość? Nie łatwiej byłoby zostać sobie sterem, żeglarzem i okrętem?
Rzecz w tym, że my jesteśmy stworzeni do bycia z innymi. I to nie musi być zakochanie. Osoby samotne, albo te, które właśnie się rozwiodły czy owdowiały nie tylko częściej chorują na depresję czy popełniają samobójstwa, ale dłużej chorują na anginę ropną, nie wspomnę, że samotni panowie żyją krócej. Tych wskaźników jest mnóstwo. Najcięższą karą dla człowieka nie jest śmierć, a izolacja. Najpiękniejsze piękno jest niczym jeśli nie mamy go z kim dzielić.