Trzy próby samobójstwa, czyli psychologia i polityka

Tekst Cezarego Michalskiego sprzed kilku dni o trzech próbach samobójstwa Lecha Kaczyńskiego przemknął bez echa.

A wydawało się, że ładunek prowokacji w nim zawartych wybuchnie w rocznicę Smoleńska. Tak się jednak nie stało.



Czy na przeszkodzie stanęła niechęć Polaków do psychologii czy też wręcz,  jak pisał Gombrowicz, niezdolność do psychologizowania wśród Polaków? Czy też może trudność, którą on odsłania jest taka, że nas paraliżuje? I nie wiemy co począć z takim problemem? 

Otóż jak pamiętamy prezydent Kaczyński zmusił (!) pilota do lądowania w Gruzji wbrew wszelkim zasadom bezpieczeństwa, narażając wówczas po raz pierwszy siebie i całą ekipę na śmierć. Później zresztą gnębiono tego pilota tak strasznie, żeby jego historia byłą nauczką dla wszystkich, którzy odmawiają prezydentowi, co się tragicznie potwierdziło później w Smoleńsku. Także w Gruzji, gdy prezydent podjechał bezpośrednio pod granicę gruzińsko-rosyjską ryzykując życie. W końcu w Smoleńsku „udało się”.

Rzeczywiście patrząc na to od strony psychologicznej i wiedząc jak bardzo Lech Kaczyński nie nadawał się na prezydenta, jak wykańczał go toksyczny związek z bratem Jarosławem,  trudno nie widzieć w tych ekstremalnych zachowaniach czegoś desperackiego.

Oczywiście dla prawicowej propagandy i języka tradycyjnego patriotyzmu prezydent "walczył za wolność naszą i Waszą". Był odważnym człowiekiem z wizją.

Czy rzeczywiście? Pomijając całość bardzo słabej prezydentury Kaczyńskiego i koncentrując się tylko na tych zachowaniach "samobójczych", to trudno znaleźć jakieś merytoryczne czy polityczne uzasadnienie dla tamtych zachowań prezydenta.

Cóż bowiem wywoływały zachowania prezydenta? Czy mogło to wpłynąć na zachowania Rosji?  Putina? I zniechęcić go do działań wobec Gruzji? W najmniejszym stopniu, jak to dziś dokładnie widzimy. Czy mogło wpłynąć na morale wojsk gruzińskich?  Otóż w przeciwieństwie do wojsk ukraińskich, to wojska gruzińskie miały wysokie morale. Czy lot do Smoleńska w złą pogodę miał jakiś sens? Inny niż propagandowy? Przecież kilka dni wcześniej był tam premier polskiego państwa. Sprawa była postawiona spektakularnym spotkaniem z Putinem. Wizyta prezydenta nic nie dodawała do tego.

Wiec może zaiste,  jak sugeruje Michalski, Lech Kaczyński chciał się zabić? Zawieszam teraz to pytanie i odsyłam do tekstu Cezarego Michalskiego. Mnie interesuje bowiem dlaczego jest taka blokada w nas do odczytywania zachowań politycznych psychologicznie? Pytanie tym bardziej na czasie, gdyż najciekawsze dziś książki o naszej historii pisane przez Jana Sowę, Andrzeja Ledera czy Leszczyńskiego, Michalskiego, a nawet Roberta Krasowskiego mocno na ocenie psychologicznej i analizie psychologicznej stoją.

Swoją drogą ukazała się właśnie kolejna kapitalna książka Jana Sowy "Inna Rzeczpospolita jest możliwa!". Autorzy pokazują jak psychoanaliza skutecznie mierzy się z rożnymi fałszywymi w naszym obrazie własnej historii, co przecież nie powinno dziwić w kraju tylu traum i klęsk! I właśnie chyba gdzieś tu tkwi istota sprawy - jako społeczeństwo nie przerobiliśmy od strony psychologicznej naszych wielkich niepowodzeń i spychamy ich sens gdzieś głęboko w siebie, zasłaniając całą sprawę sensem poświecenia i oczywistością śmierci za ojczyznę!

Leave a Reply