Psychologia tłumu, czyli jak powstają bańki spekulacyjne

Dlaczego inwestorzy tak łatwo ulegają zbiorowej manii? Odpowiedzi znajdują się m.in. w naszych głowach.

Piotr Zając, Parkiet

W ostatnich odcinkach "Profesjonalnego inwestora" pisałem o wpływie psychologii na podejmowanie decyzji na giełdzie. Okazuje się, że aspekty psychologiczne mają ogromny wpływ nie tylko na indywidualne wybory, ale również zbiorowe. Najlepszym tego przykładem są pojawiające się co jakiś czas bańki spekulacyjne, w wyniku których ceny aktywów windowane są do nieracjonalnych poziomów, a następnie spadają ze zdwojoną siłą. Choć takie historie lubią się co jakiś czas powtarzać, uczestnicy rynku za każdym razem wpadają w tę samą spiralę błędów. Dlaczego tak się dzieje? Co sprawia, że zamiast obserwować z boku "giełdowe szaleństwa", dajemy się im ponieść w naiwnej nadziei, że tym razem będzie inaczej?

Zaraźliwe idee

- Zdradzieckość baniek polega na tym, że na początku stoi za nimi zawsze jakaś trafiająca do przekonania historia. Ludzie myślą wtedy, że nastaje właśnie nowa era - mówił w jednym z wywiadów Nouriel Roubini, amerykański ekonomista, który zasłynął tym, że przewidział ostatnie załamanie na amerykańskim rynku nieruchomości i późniejszą recesję. Takie wyjaśnienie genezy spekulacyjnej gorączki wydaje się całkiem słuszne, zwłaszcza w kontekście teorii psychologii tłumów opisanej ponad 100 lat temu przez francuskiego psychologa Gustave Le Bona. Choć pisząc swoją książkę, odnosił on się głównie do nowych idei politycznych i społecznych, które pod koniec XIX w. porywały tłumy i zagrażały panującemu wówczas porządkowi, opisał on ogólną cechę ludzką do ulegania obiecującym pomysłom/ideom, zwłaszcza jeśli podane są one w łatwej formie. - Każda idea, aby zawładnęła tłumami, musi im być podana w formie bardzo obrazowej i nadzwyczaj prostej - przekonywał Le Bon.

Nie dziwi więc fakt, że w latach 1840-1846 Brytyjczycy ulegli tzw. manii kolejowej. Otwarte w 1830 r. pierwsze nowoczesne połączenie kolejowe między miastami Liverpool i Manchester okazało się bardzo udanym projektem komunikacyjnym. Cała branża zaczęła się rozwijać, czemu sprzyjała rewolucja przemysłowa. Ludzie masowo inwestowali w spółki zajmujące się budową linii kolejowych. Całej manii ulegali nie tylko bogaci, ale również ci mniej zamożni, lokując niekiedy w tych przedsięwzięciach całe swoje oszczędności. Finał okazał się dramatyczny - większość firm zbankrutowała, a ludzie potracili na akcjach dorobek swojego życia.

Rozum zbiorowości

Specyfiką zbiorowego szaleństwa jest to, że uczestniczące w niej jednostki porzucają swój aparat krytyczny i ślepo podążają za innymi. - Przy pewnych okolicznościach i tylko przy tych okolicznościach zbiór jednostek nabiera cech zupełnie nowych, różnych od tych, jakie mają osobniki wchodzące w skład tego aglomeratu. Świadomy siebie osobnik zanika, uczucia i myśli jednostek przybierają jeden i ten sam kierunek. Tworzy się dusza zbiorowa, a choć istnienie jej jest niewątpliwie krótkotrwałe, posiada ona cechy bardzo wyraźne - pisał Le Bon. Wygląda więc na to, że gdy już znajdziemy się w tłumie, niezwykle ciężko przeciwstawić się jego autorytetowi.

Ten mechanizm świetnie pokazuje historia opisana przez psychologa społecznego Roberta Caldiniego w książce "Wywieranie wpływu na ludzi". Historia opowiada wypadek pewnego banku w Singapurze. Z niewiadomych powodów klienci wpadli pewnego dnia w owczy pęd wycofywania zeń swoich pieniędzy. Nikt nie znał przyczyny takiego zachowania. Później okazało się, że tego samego dnia doszło do strajku kierowców autobusów i przez przypadek pod jednym z oddziałów owego banku zgromadziło się bardzo dużo osób. Niektórzy z przechodniów błędnie odczytali to zachowanie jako znak, że klienci wycofują pieniądze z banku. Sami więc postanowili zrobić to samo. W efekcie bank musiał zamknąć oddział, by uniknąć krachu. Caldini tłumaczy to zjawisko tzw. społecznym dowodem słuszności. Zgodnie z tą koncepcją o tym, czy coś jest poprawne czy nie, decydujemy poprzez odwołanie się do tego, co na dany temat myślą inni ludzie. W mikroskali takie bazowanie na zbiorowej racji może prowadzić do małego szturmu na bank, w makroskali natomiast do baniek spekulacyjnych, jak ta z końca lat 90. na rynku amerykańskich spółek informatycznych czy ta z 2007 r. na rynku kredytów hipotecznych.

Impulsy rządowe

Analizowanie baniek spekulacyjnych tylko z punktu widzenia psychologii nie daje niestety pełnego obrazu warunków, w jakich one powstają. W końcu, aby ową bańkę "nadmuchać", trzeba do tego celu mieć odpowiednie środki finansowe. Analiza krachów na rynkach giełdowych USA i Japonii w ostatnich kilkudziesięciu latach pokazuje, że warunki sprzyjające gorączce spekulacyjnej tworzą same władze monetarne. Polityka niskich stóp procentowych i łatwego kredytu tworzą idealne warunki do stymulowania popytu na aktywa finansowe. To z kolei przekłada się na wzrost wartości posiadanych portfeli i umożliwia zaciąganie jeszcze większych kredytów. Po drodze pojawiają się oczywiście instrumenty pochodne, które umożliwiają tworzenie hybryd o podwyższonym profilu ryzyka. Działa mechanizm dźwigni, który jeszcze bardziej winduje ceny i zachęca pozostałych uczestników rynku do wzięcia udziału w spekulacji. Momentem przełomowym okazuje się decyzja władz o podwyżce stóp procentowych w obawie o rosnącą inflację. Zdolność kredytowa "dmuchających" bańkę zostaje negatywnie zweryfikowana, co nakręca falę bankructw i wyprzedaży aktywów.

Leave a Reply