Proces za traumatyczne dzieciństwo

- Miałem bóle brzucha, wymiotowałem żółcią. Matka nie zabrała mnie do lekarza, mówiła, że widocznie ktoś na mnie rzucił urok. Po co zaraz lekarz? Trzeba byłoby najpierw włosy umyć, żeby jakoś wyglądać, a to koszty. Przy jedzeniu syczała, że jem, strasznie drogo to wychodzi. Książki do szkoły? Drogie. Spodnie podarte w kroku, ale gdy prosiłem o nowe, słyszałem, że nie ma po co iść do sklepu, bo tam same gówna. W czwartej czy piątej klasie chciałem przeciąć sobie żyłę, wykrwawić się, już nic nie kosztować, ulżyć matce, ojcu - wspomina Adam.

Wychowywał się w Bełchatowie. Ojciec, z wykształcenia elektromonter, pracował w kopalni, matka po technikum krawieckim. On najstarszy z dzieci, byli jeszcze siostra i brat. Zanim dorósł, wiele razy chciał umrzeć – ciął się, próbował wieszać. Przypalał się świeczką, walił pięścią w ścianę. Teraz ma 29 lat i wiele chorób, w tym niedoczynność tarczycy, tętniaka aorty, niedomykalność zastawki, arytmię serca, depresję, nerwicę, zepsute oczy, problemy z koncentracją, zaburzenia snu, nie ma zębów. To wszystko – jak twierdzi – bagaż wyniesiony z dzieciństwa. Bierze leki, chodzi na psychoterapię. W tym miesiącu chce złożyć pozew przeciw rodzicom o zadośćuczynienie. Zażąda 150 tys. złotych za szkody, jakich doznał w wyniku ich zaniedbań.

Leave a Reply