Próbówka na kozetce, czyli refleksje o in vitro

Próbówka na kozetce, czyli refleksje o in vitro

Czy temat zapłodnienia pozaustrojowego może kojarzyć się z psychiatrią? Niejednokrotnie zwolennicy oraz przeciwnicy wspomnianej metody odsyłali się wzajemnie do lekarzy ww. specjalności uznając stawiane w dyskusji argumenty za sprzeczne z logicznym myśleniem. Myśląc o aspektach psychologicznych stosowania metody In vitro najczęściej kierujemy się w stronę ewentualnych powikłań jakie w omawianej sferze mogą pojawić się w trakcie, długotrwałego procesu starania się o potomstwo. Nawet w Wikipedii odnaleźć możemy zapisy zwracające uwagę na istniejące ryzyko wystąpienia powikłań w zakresie funkcjonowania stanu emocjonalnego, przede wszystkim kobiety starającej się o zajście w ciąże.

W 2009r. do omawianej dyskusji dołączony został wątek, który zyskał zainteresowanie nie tylko bioetyków zastanawiających się nad granicami rozwoju idei prawa reprodukcyjnego. We wspomnianym czasie przez w Stany Zjednoczone przetoczyła się debata dotycząca możliwości odmówienia kobiecie poddania się procedurze zapłodnienia pozaustrojowego w chwili, w której istnieją podejrzenia, iż jej silne pragnienie posiadania potomstwa wzmacniane jest przez współwystępujące zaburzenie psychiczne. Cała sprawa związana byłą z przyjściem na świat dzięki metodzie In vitro ośmioraczków, których matką byłą Nadya Suleman, która była już wówczas matką sześciorga dzieci również poczętych omawianą metodą. Sprawie pikanterii dodawał fakt, iż osoba ta jak powszechnie uznano wykazywała wyraźnie objawy niedojrzałości emocjonalnej. Powszechnie uznano, iż świadome oraz celowe dążenie do poczęcia, a następnie urodzenia ósemki dzieci, w sytuacji samotnego wychowywania szóstki „starszych pociech” uznać należy za objaw wyraźnych zaburzeń psychicznych.

 

Opisane powyżej perspektywy psychologiczne kierują nas w stronę kilku pytań. Na wstępie warto się zastanowić, czy przekazywane przez część mediów informacje o zgubnym dla ludzkiej psychiki wpływie In vitro uznać należy za fakt, mit, czy też po prostu jeden z wielu przemijających objawów? Z drugiej jednak strony obserwując sytuację Pani Suleman warto rozważyć, czy dostęp do metody zapłodnienia pozaustrojowego powinien być ograniczony do osób legitymujących się nie tylko dobrym stanem zdrowia fizycznego, ale również psychicznego? Czy tego typu ograniczenie nie jest jednak dyskryminacją? Może jest wręcz przykładem myślenia eugenicznego?

Co na to Freud?

Gdy myślimy o psychologicznych aspektach związanych z niepłodnością lub bezpłodnością często kierujemy się w stronę, przede wszystkim kobiet, które doświadczają długotrwałego stanu frustracji związanej z brakiem posiadania własnego potomstwa. Opowieści o osobach, które bezskutecznie starają się o poczęcie dziecka często powiązane są z ukazywaniem smutku, bólu i cierpienia, które towarzyszy w staraniu się o doświadczenie szczęścia oglądania pozytywnego wyniku testu ciążowego. Jak wiemy,( i nie wynika to tylko z doniesień naukowych, ale również z tzw. ,,mądrości ludowej), często pozytywny efekt owych starań jest możliwy do zaistnienia jedynie wówczas, gdy paradoksalnie rzecz ujmując kobieta i mężczyzna, jak to mówi młodzież ,,odpuszczą sobie". Często blokada w poczęciu dziecka ulokowała się nie na poziomie zmian fizjologicznych, ale w obrębie, jakże trudno dostrzegalnej sfery psychicznej. Owo ,,odpuszczenie sobie" skutkuje często pojawieniem się sytuacji, w której to widzimy rodziców z dwójką adoptowanych dzieci, które maszerują obok wózka , w którym leży ,,bobas" będący biologicznym potomkiem wspomnianej pary.

Pojawienie się metod zapłodnienia pozaustrojowego spowodowało, iż psychologia zaczęła odgrywać coraz donioślejszą rolę w całym procesie leczenia niepłodności. Nic zatem dziwnego, iż np. w łódzkiej klinice Gameta oferującej usługi In vitro można uzyskać pomoc nie tylko ginekologów, czy też endokrynologów. Pacjentki mogą prosić o wsparcie także zatrudnionego tam psychologa. Czy oznacza to, iż w trakcie brania udziału w programie In vitro potrzebne jest wsparcie ,,lekarza od duszy"?

Badań dotyczących aspektów psychologicznych leczenia niepłodności za pomocą omawianej metody jest niezwykle mało. Jednakże coraz częściej w komentarzach dotyczących In vitro zwraca się uwagę, że stosowanie wspomnianej, nadal niezwykle mało skutecznej metody, wymagającej długotrwałych, nieprzyjemnych działań wiązać się może z pojawieniem się u kobiet wyraźnych problemów emocjonalnych. Owe problemy w sposób bezpośredni powiązane mogą być z takimi zjawiskami, jak: podawanie kobiety silnej stymulacji hormonalnej, podsycanie ,,poczucia nadziei", częste doświadczanie uczucia rozczarowania oraz cierpienia związanego z np. kolejną informacją o braku prokreacyjnego sukcesu. Co istotne, na co zwraca uwagę prof. Ludwika Sadowska z Wrocławia u średnio 40% kobiet poddających się omawianemu programowi pojawiają się zaburzenia charakterystyczne dla zespołów proaborcyjnych: lęk, rozpacz, depresja, uzależnienie, myśli suicydalne będące skutkiem wystąpienia nie tylko krytykowanych w literaturze zespołów: proaborcyjnego PAS (post abortion syndrom), lub rozpaczy poaborcyjnej, PAD (post abortion distress), Objawy te powiazane mogą być wprost z wystąpieniem zaburzeń stresowych pourazowych PTSD (post traumatic stress disorder) ,wymagających wsparcia psychoterapeutycznego i psychofarmakologicznego.

Z badań Marii Jakimiuk pracującej jako psychoterapeuta par poddających się In vitro wynika, iż wydłużanie się okresu uczestnictwa w procedurze ,,na szkle" powoduje u kobiety pojawienie się postępującego uczucia frustracji. Podążając za teorią Dollarda i Millera utrzymująca się frustracja prowadzi do pojawienia się zachowań agresywnych. Co więcej zjawiska te spotęgowane lękiem wynikającym z obawy o działanie środków hormonalnych wpływają negatywnie na jakość pożycia seksualnego. Z perspektywy mężczyzny stan ten potęgować może pojawienie się przeświadczenia mówiącego o byciu ,,królikiem doświadczalnym". Z obserwacji psychologów wynika, iż to ,,przedstawiciele brzydszej płci" częściej zwracają uwagę na zjawisko odarcia aktu seksualnego z otoczki intymności. Z badań Urszuli Dudziak, autorki książki Prawda o in vitro wynika, iż psychologiczne aspekty zapłodnienia pozaustrojowego w wypadku mężczyzn dotykają zazwyczaj pojawienia się przeświadczenia instrumentalizacji mężczyzn w trakcie pozyskiwania nasienia oraz uprzedmiotowieniu kobiety poddawanej kolejnym procedurom medycznym nastawionym na uzyskanie wymarzonego celu.

Prof. Dorota Kornas-Biela z KULu, specjalizująca się w psychologicznej analizie zjawisk prenatalnych zwraca uwagę, że ,,konsekwencje psychiczne skorzystania ze wspomaganej prokreacji zależą np. od osobowości małżonków, ich odporności na trudne sytuacje i sposobów radzenia sobie z nimi, siły więzi i sposobów komunikacji małżeńskiej, zadowolenia z życia małżeńskiego, stopnia zagrożenia rozwodem, obopólnej zgody co do skorzystania ze sztucznego zapłodnienia (...), czasu i sposobów leczenia niepłodności, rodzaju procedury sztucznego zapłodnienia (z użyciem nasienia męża czy dawcy, jajeczka dawczyni), liczby zastosowanych prób, doświadczeń z kontaktów ze służbą zdrowia". Poza wymienionymi powyżej komplikacjami związanymi z doświadczaniem frustracji oraz lęku badaczka dostrzega silne niebezpieczeństwo dla sfery psychicznej w odniesieniu do sytuacji, w której to para decyduje się skorzystać z nasienia lub też komórki jajowej pochodzącej od dawcy. To wówczas nieuchronnie pojawiają się fantazje dotyczące osoby dawcy. I, co istotne nie posiadają one wyłącznie charakteru niezdrowej ciekawości. Powiązane one są najczęściej z obawa o wyposażenie genetyczne dziecka. Perspektywa dawstwa komórek kieruje nas w stronę sfery psychicznej dziecka poczętego metodą In vitro.

Przywoływana już Maria Jakimiuk zwraca uwagę na pojawienie się tzw. ,,syndromu ocaleńca". Autorka powołując się na wyniki badań psychiatry dziecięcego prof. Philipa Neya zwraca uwagę, iż u dzieci, które otrzymały informację mówiącą, iż zostały poczęte metodą In vitro, pojawia się pytanie: ,,dlaczego ja?, może kto inny powinien być wybrany?. Wspomniane pytania stosunkowo często powodują pojawienie się u dziecka nieuświadomionego lęku przed własnymi rodzicami. Z kolei z perspektywy rodzica pojawić się mogą niewłaściwe zachowania dotyczące sfery wychowawczej. Najczęściej ze strony matek dojść może do pojawienia się nadopiekuńczych zachowań. Dziecko, poczęte w wyniku wielu bardzo ciężkich starań, staje się dzieckiem upragnionym, wygranym, wręcz wydartym naturze.

Z kolei w sytuacji, w której to dziecko poczęte zostało dzięki wykorzystaniu materiału pochodzącego od dawcy obserwujemy wystąpienie kolejnego dylematu objawiające się w wystąpieniu pytania brzmiącego: czy o wszystkim powiedzieć dziecku? W sytuacji tej istnieje duże prawdopodobieństwo, iż dziecko domyśli się istnienia pewnej odrębności. Jak w takiej sytuacji kształtować tożsamość dziecka mając świadomość, iż nigdy nie uzyska ono informacji dotyczących danych rodziców biologicznych? Stan ten skazuje je de facto na swoistą próżnię informacyjną.

Warto w tym miejscu dodać, iż z badań przywołanej już prof. Kornas Bieli wynika, iż u rodziców, u których występuje pewien moralny sprzeciw dotyczący powyższych działań zaobserwować można charakterystyczne emocjonalne reakcje obronne ,,które pomagają im radzić sobie z wyrzutami sumienia, np. mechanizm racjonalizacji celem usprawiedliwiania się przed sobą ("muszę to zrobić w tej sytuacji", "to jedyne wyjście", "jest to najlepsze dla nas rozwiązanie"), zaprzeczania ("nie mam żadnych problemów moralnych"), bagatelizowania ("nie jest ważne, w jaki sposób dziecko się poczyna"), projekcji ("wszyscy tak robią w podobnej jak ja sytuacji"), słodkiej cytryny ("tak wiele zyskam dzięki temu"), tłumienia poczucia konfliktu i unikania sytuacji przypominających o nim (poprzez np. rezygnację z praktyk religijnych, zerwanie osobistego związku z Kościołem, negatywny stosunek do instytucji kościelnych), agresji (np. ostra krytyka nauczania Kościoła w tym względzie)."

Czy wszystko wolno?

Scharakteryzowane powyżej wybrane psychologiczne aspekty dotyczące zapłodnienia pozaustrojowego nie ukazują jednak całkowitego spektrum psychiatrycznego, jakie odnaleźć możemy do tematu In vitro. Potencjalne problemy natury psychicznej, zgodnie z opinią wielu specjalistów pojawiają się dopiero w chwili, w której to mamy do czynienia z sytuacją np. braku efektów w terapii, złego znoszenia stymulacji hormonalnej oraz zmasowanego udziału ,,chłodnych procedur technicznych" w omawianej reprodukcyjnej procedurze. Co jednak powinien postąpić specjalista - lekarz ginekolog, do którego zgłosi się kobieta pragnąca posiadać dziecko poczęte metodą In vitro, co więcej kobieta o wyraźnych problemach natury psychicznej? Czy taka sytuacja jest możliwa? Cóż, zgodnie ze statystykami polskich ośrodków psychiatrycznych m. In. istotne w ostatnich latach przyspieszenia tempa życia, czy tez pojawienie się problemów z pracą powoduje, iż zapadalność na liczne schorzenia natury psychiatrycznej posiada w Polsce tendencję wzrostową. Na problem ten spójrzmy jednak z perspektywy USA.

To bowiem w ww. kraju na początku 2009r. przyszły na świat ośmioraczki. Zdarzenie to w świecie medycznym wywołało wielkie poruszenie tym bardziej, że wspomniane dzieci nie tylko wszystkie urodziły się zdrowe (pomimo niskiej masy ciała w chwili porodu), ale co istotne w tej historii zostały poczęte metodą In vitro.

Mamą ośmioraczków jest Nadya Suleman, która w chwili decydowania się na zapłodnienie pozaustrojowe posiadała już szóstkę dzieci, także poczętych metodą In vitro. Co ciekawe, po pierwotnej społecznej radości związanej z ,,triumfem medycyny" nastroje amerykanów uległy drastycznej przemianie. Okazało się bowiem, że Nadya Suleman jest samotną rozwiedzioną oraz bezrobotną matką, I to właśnie w takiej sytuacji życiowej zdecydowała się na powtórne działania reprodukcyjne, które doprowadziło do narodzin wspomnianych ośmioraczków.

Co więcej w debacie jaka miała miejsce w Stanach Zjednoczonych zwracano uwagę, iż Nadya z całą pewnością jest osobą posiadającą wyraźne problemy natury psychiatrycznej. Np. Ashley Surdin z Washington Post przywoływała wypowiedzi matki Nadyi, która zwracała uwagę, iż jej córka ma obsesję na punkcie dzieci. Z kolei Jennifer Bloc z Guardiana podkreślała, że omawiana osoba znana jest w chwili obecnej jako jedna z najsłynniejszych sobowtórów aktorki Angeliny Joly. W debacie publicznej ponadto zdaniem autorki nie przestają gasnąć słowa zdziwienia, w których to nikt nie jest w stanie zdefiniować jakichkolwiek racjonalnych powodów do podjęcia tak nieodpowiedzialnej decyzji. Postawy takie podsycane były przez wypowiedzi amerykańskich psychologów. Zdaniem Dr Stantona E. Samenowa, cechami charakterystycznymi niedojrzałej osobowości Nadyi Suleman. są m. in.: nierealistyczna ocena własnych możliwości, skrajny egocentryzm, brak umiejętności oceny skutków własnych działań, nierealne oczekiwania pomocowe, brak rozwiniętej empatii. Czytaj więcej Psychologia pomocna w odkrywaniu skutecznych piłkarzy Szwedzcy naukowcy zgłębili tajemnicę efektywnej gry członków drużyn piłkarskich. Ich badanie zostało opublikowane w czasopiśmie "PLoS ONE".

I co z tego?

Wyżej postawione pytanie ma w swej istocie głęboki sens. Cóż z tego , że część osób doświadcza trudności emocjonalnych w trakcie uczestniczenia w programie In vitro? Cóż z tego, że pewna młoda osoba w ,,przypływie infantylizmu" zdecydowała się na nieodpowiedzialny krok? Nie ma przecież szeroko komentowanych danych mówiących o destruktywnym wpływie zapłodnienia pozaustrojowego na psychikę kobiety poddającej się omawianej metodzie. Ponadto, nie słychać o kolejnych ,,fanatyczkach posiadania dzieci" biegających do klinik płodności. Jest to całkowitą prawdą. Spójrzmy jednak na kilka istotnych w całej sprawie faktów.

Badania warszawskiego socjologa, prof. Jacka Wasilewskiego wskazują, iż w Polsce od końca XXw. utrzymuje się stała tendencja, w której to na pierwsze dziecko decydują się osoby w okolicy 30 r. ż. Z badań, na które nota bene powołują się kliniki In vitro wynika, iż w takiej sytuacji skuteczność omawianej metody w sposób istotny spada. Fakt ten powoduje, wydłużenie się czasu starania się o dziecko przy pomocy technik wspomaganego rozrodu. Stymulacja hormonalna, kolejne implantacje oraz konieczność oddawania nasienia przy następnych próbach nieuchronnie wpływa na stan emocjonalny osób starających się o dziecko. Pomimo zatem braku istnienia wyników rzetelnie przeprowadzonych badań nie można przemilczeć faktów, które w sposób logiczny kierują nas do stwierdzenia mówiącego, iż techniki zapłodnienia pozaustrojowego z całą pewnością nie są obojętne dla psychiki wszystkich osób, które w bezpośredni sposób są zaangażowane w cały, coraz powszechniej znany proces.

Odnosząc się z kolei do Nadyi Suleman warto dostrzec, że w USA pojawiły się pytania o zasadność wprowadzenia tzw. Nadya Law, które zmniejszyłoby prawdopodobieństwo stosowania metody In vitro na życzenie osób, których kondycja psychiczna daleka jest od szeroko pojętej normy. Czy jednak nie jest to nowa eugenika? W latach 30 ubiegłego wieku nikt na początku nie mówił o eksterminacji osób niepełnosprawnych, czy też chorych. Na początku starano się rozpowszechnić pogląd mówiący o epidemiologicznie uzasadnionej konieczności sterylizacji osób znajdujących się poza tzw. marginesem społecznym, w tym także osób dotkniętych zaburzeniami psychicznymi. In vitro w dyskusji społecznej traktowanej jest jak metoda medyczna. W tym jednak przypadku lekarz postawiony zostaje w całkowicie niemedycznej sytuacji. To on musi zdecydować, czy dana osoba ,,nadaje się zdrowotnie" by zostać mamą. Przykład Nadyi Suleman w sposób jaskrawy pokazuje, że o dziecko, za pomocą wspomnianej metody starać się może, w zasadzie każdy. Jakie zatem stworzyć kryteria wyboru, kto ma prawo posiadać dziecko, a kto nie jest do tego zbyt sprawny? Czy zakładając, iż przedstawiona przez media osobowość omawianej bohaterki w istocie posiada opisany powyżej charakter zgodzilibyśmy się na przyznanie jej prawa do In vitro, w chwili, w której to nie posiadałaby żadnego dziecka? Można oczywiście odrzucić powyższe obawy i uznać że prawa reprodukcyjne z zasady przynależą każdemu, w każdej postaci. Czy jednak w dalszym ciągu jest to medycyna reprodukcyjna, czy też raczej mamy do czynienia z medycyną produkcyjną? Z pozycji biotechnologii omawiane gdybanie oczywiście nie posiada wartości merytorycznej. Dużo bardziej istotne są obawy genetyków, takich, jak prof. Stanisława Cebrata, którzy jawnie zwracają uwagę, że In vitro jest eksperymentem będącym ,,bombą z opóźnionym zapłonem". Być może jednak bomba ta nie odnosi się tylko do sfery fizycznej, ale również psychicznej?

red. Błażej Kmieciak

Leave a Reply