Podglądanie, chwalenie się i poznawanie nieznajomych, czyli cu na …

Psycholog podniósł brwi ze zdziwieniem, bo nie był to pierwszy klient z takim „problemem”. Badania dr Russela Claytona z University of Missouri pokazały, że im dłużej jeden z partnerów korzysta z Facebooka, tym bardziej skłonny do podglądania jego aktywności staje się ten drugi. To prowadzi do zazdrości, motywowanej dodatkowo możliwością towarzyskich kontaktów z osobami z atrakcyjnych profili. Potwierdzają to statystyki - 57% osób, którym wpadnie ktoś w oko, od razu wysyła zaproszenie do znajomych. Badane kobiety skarżyły się także, gdy ich partnerzy nie umieszczali na swym profilu wzajemnych zdjęć, co według nich świadczyło o braku zaangażowania.

- Wytłumaczyłeś jej, że to były tylko koleżanki?
- Napisałem do niej maila, ale ona już zmieniła status na „wolna”. Nie odpisała mi też na smsa.

Psycholog, jeszcze kilka lat wcześniej pewnie by nie uwierzył własnym uszom - kończyć związek za pomocą Facebooka? To takie niedojrzałe, tak pewnie robią tylko nastolatki! Nic bardziej mylnego: badania Lab42 wykazały, że 33% dorosłych osób zerwało ze sobą za pomocą smsa, e-maila albo Facebooka. Dodatkowo okazało się, że zdecydowanie łatwiej jest poinformować o zerwaniu (52% osób zmieni ich status związku od razu) niż o byciu w nowym związku (38%). Aktualnie w USA prawnicy używają w sprawach rozwodowych materiałów dowodowych najczęściej właśnie z FB. Do historii przechodzą sprawy, w których jeden z rodziców traci prawa do opieki nad dzieckiem ze względu na opublikowane przez znajomych kompromitujące zdjęcia, np. ze skrętem w ustach. I choć sami prawnicy są dalecy od stwierdzenia, że social media prowadzą do rozwodów, to inni (np. Steve Ward, prowadzący telewizyjny program „Trudna miłość” w VH1) obwiniają je o pozbawianie intymności i prywatności.

Polacy lubią Facebooka - z 10.600.000 zarejestrowanymi użytkownikami plasują się aktualnie na 24 miejscu na świecie. Większą część user`ów stanowią kobiety (blisko 53%) i młodzi ludzie (dominują profile 15-24 lata i 25-34, stanowiące razem ponad
50% całości). Jak wynika z danych firmy badawczej Gemius, 11% to dzieci i młodzież w wieku 7-14 lat, osoby w średnim wieku (35-44 lata) stanowią 17%, a użytkowników w wieku 45-54 lata jest ponad 10%. Całościowo z serwisów społecznościowych korzysta w Polsce ponad 17.000.000 osób (90% użytkowników internetu). Facebook wyprzedza zarówno serwisy rodzime (Nasza Klasa) jak i mikroblogi, znacznie popularniejsze za oceanem (Twitter).

Dlaczego tak się dzieje? Na czym polega fenomen social media? Czemu aż 1.150.000.000 ludzi na świecie ma konto na Facebooku?

Ahswini Nadkarni i Stefan G. Hofmann z Boston University twierdzą, że Facebook realizuje dwie bazowe ludzkie potrzeby: przynależności i autoprezentacji. Prof. M. Piskorski zwraca również uwagę na kwestię rozwiązywania tzw. „niesprawności społecznych”, czyli ludzkich problemów, z którymi Facebook sobie radzi.

- Ale najgorsze to było to, że nasi wspólni znajomi lajkowali tę zmianę statusu związku na wolny. Nawet nie chodzi mi o nią, ale o to, że wszyscy myślą teraz, że jestem gorszy.

Psycholog zamyślił się na chwilę, bo miał do czynienia z nowym fenomenem o istotnych społecznie konsekwencjach. Już jakiś czas temu jego amerykańscy koledzy zaczęli używać konceptu Facebook Addiction Disorder (FAD), czyli Zespołu Uzależnienia od Facebooka, charakterystycznego dla tzw. Generacji F (pokolenia Facebooka - ludzi urodzonych w erze social media, którzy przyjaźnie realne i wirtualne traktują w ten sam sposób). Ci ludzie korzystają z narzędzi internetowych do dzielenia się informacjami, emocjami, doświadczeniami w podobny sposób, jak w przypadku kontaktów „na żywo”. Zmienia to nie tylko ich sposób kontaktowania się, ale również sposób myślenia o produktywności i efektywności. Pokolenie F chętniej pracuje z domu, woli niestandardowe i nienormowane godziny pracy.

- W takim razie należy przebudować Twój profil - dodał psycholog i poczekał na reakcję. W innym wypadku pewnie użyłby „mądrych” słów dotyczących teorii osobowości, emocji i odnajdywania siebie, ale nie sądził, aby to zdało egzamin. Chłopak uśmiechnął się, zaciekawił i skomentował: Ufff, ale ulga. Już myślałem, że mi pan będzie jakąś terapię robił.

W świecie Facebooka panuje pseudonarcyzm, nazywany przez Patricię Wallace w „Psychologii internetu” skoncentrowaniem na własnym „ja”. Daje on wrażenie, że inni są tak samo zainteresowani naszym życiem, jak my sami. Nic dziwnego: 40% naszej codziennej mowy to narracja o myślach i uczuciach, a idąc za badaniami Lee Hatza mówienie o sobie aktywuje mózg tak samo jak jedzenie, seks i pieniądze. Co robimy na Facebooku? Według prof. M. Piskorskiego:

- 35% ogląda profile i zdjęcia nieznajomych.
- 35% ogląda profile i zdjęcia znajomych.
- 9% przegląda swój profil.
- 8% dodaje treść w profilach.
- 8% dodaje bądź usuwa znajomych.

Wniosek jest oczywisty - podglądamy! A więc robimy coś, czego nie zrobilibyśmy w realnym życiu. I do tego podglądamy bezkarnie, bo wszyscy się umówili na taką konwencję. A jeśli my to robimy, to tego samego spodziewamy się od innych. Teoria kierowania wrażeniem E. Goffmana mówi, że każdy posługuje się odpowiednią strategią, aby pokazać się w jak najlepszym świetle. To arena dla najlepszego zdjęcia, najciekawszego zajęcia, najcieplejszego uśmiechu, najśmieszniejszego dowcipu, najodważniejszego komentarza i największej ilości lajków. To arena dla idealnego „ja”, czyli takiego obrazu siebie każdego z nas jaki mniej lub bardziej świadomie chcielibyśmy mieć.

- Bo ona ma taki super profil! Są tam zdjęcia z ostatnich wakacji, jak się opala, chodzi też na świetne imprezy i ma trzy razy więcej znajomych ode mnie!

Ktoś kiedyś powiedział, że jak się nie istnieje na Google, to się nie istnieje w ogóle. To samo można dziś dla wielu młodych ludzi odnieść do Facebooka. Każdy profil jest kreacją własnej tożsamości, marketingiem osobowości, sposobem rozwiązania problemów z realnego życia. Tutaj nikt nie wie lub nie musi wiedzieć, że jest się nieśmiałym (choć badania E.S. Orra wykazały, że nieśmiałe osoby mają mniej znajomych, więcej czasu spędzają na social media i bardziej lubią serwisy społecznościowe), nieatrakcyjnym czy marudnym - bo można pokazać się w wybrany sposób.

- Co ostatnio umieszczałeś na swoim profilu? - zapytał psycholog.
- Było mi źle po rozstaniu, więc głównie smutne piosenki i nic poza tym.
- Coś o sobie?
- Tylko newsy, że nie mam co robić i idę spać.

Chłopak nie znał drugiej, obok podglądania możliwości, jaką oferują media społecznościowe - chwalenia się. W realnym życiu osoba, która zbyt często mówi o sobie, jest traktowana jako zarozumiała i społecznie piętnowana. Chwalenie się nie jest mile widziane, ale na Facebooku jest kolejnym kanonem postępowania. Ci, którzy wiedzą jak pokazać się lepiej, zajmują lepszą pozycję w hierarchii wirtualnej społeczności. Niektórzy piszą o tym, co robią aktualnie, koncentrując się na sobie. Po drugiej stronie są ci, którzy komentują działania innych. Jeden chce być tylko optymistyczny (pewnie ekstrowertyk), inny pisze co mu nie wychodzi. Ale niezależnie od tego, co kto tam umieszcza, każdy zgodnie z teorią gratyfikacji liczy na zapłatę. A tą zapłatą w Facebookowym świecie są lajki i komentarze. Po pierwsze, skoro już wystawiamy się na oceny innych, to chcemy by te oceny były jak najlepsze. A po drugie, jeśli ktoś dodaje komentarze na naszym profilu, to zgodnie z regułą wzajemności (Cialdini) jesteśmy bardziej skłonni do tego samego. I tak zaczynamy handlować wirtualną walutą.

- To wieje nudą. Jakbyś umieszczał tam ciekawsze informacje, wtedy znajomi postrzegaliby Cię zupełnie inaczej. I sam czułbyś się inaczej.
- Ciekawsze czyli jakie?
- Meldujesz się w miejscach, jakie odwiedzasz?
- Niespecjalnie...
- To skąd ludzie mają wiedzieć, że masz fajne życie?

Fenomenem ostatnich lat w marketingu jest grywalizacja - czyli zastosowanie zasad kierujących grami komputerowymi w sprzedaży i biznesie. Korzysta z niej 70% Fortune 1000 companies (największych firm na świecie) i wiele strategii zostało zaadoptowanych także do social media. Jedną z nich jest chęć osiągania i przechodzenia kolejnych etapów. I znowu naprzeciw wychodzą media społecznościowe - gdy fizycznie jesteś obecny w jakimś miejscu, możesz się tam zameldować i zaprosić poprzez wirtualny świat swoich znajomych do restauracji, kluby czy kawiarni. Aplikacje nagrodzą Cię za to gwiazdkami, optymistycznymi wiadomościami i ładnymi grafikami, które umieszczą się same na Twoim profilu. Co zyskują tym samym Twoi znajomi? Relację z osobą, która ma ciekawe życie i jest gotowa nim się dzielić. Nikt nie ma pretensji o chwalenie się, bo umowa między mieszkańcami Facebooka zakłada taką właśnie konwencję. Co ciekawe, to przechwalanie się prowadzi do zaburzonego obrazu osób, które są dodane do katalogu znajomych. Oscar Ybarra z University of Michigan podkreśla, że porównując się do tych „wspaniałych ludzi” możemy czuć się gorzej nie wiedząc, że po prostu przyjętą konwencją jest właśnie pozytywna autoprezentacja.

Chińskie badania (Yu) wykazały korzystny wpływ Facebooka na poczucie własnej wartości i redukcję poczucia samotności (Lou). Ale do pewnej granicy - naukowcy z Plos One udowodnili, że im więcej spędzamy czasu na Facebooku, tym gorzej się czujemy. Kolokwialnie określa się to jako Fomo (fear of missing out) - lęk przed byciem pominiętym, związany z faktem oglądania życia innych bez inwestowania w swoje własne.

- Czyli jak zmienię to, co piszę i umieszczam na fejsie, to się lepiej poczuję?
- Oczywiście. Pod warunkiem, że nie będziesz tam spędzał godzin i nie zamienisz życia realnego na wirtualne.
- To mi nie grozi, bo mam szkołę i dużo zajęć. Ale pan musi zrozumieć jedną rzecz - większość moich znajomych i tak najczęściej poznaje i rozmawia przez fejsa. Ja też.

Psycholog się uśmiechnął, zarówno do chłopaka, jak i do siebie. Do chłopaka, bo choć sam był ze starszego pokolenia, które zostało wychowane na innym postrzeganiu prywatności, budowania relacji, komunikacji, to jednak rozumiał, że czasy się zmieniły. Że dzisiaj młodzi ludzie zupełnie inaczej budują swoje poczucie własnej wartości i miejsce zajmowane w stadzie, zwanym klasą, zostało zamienione na zarządzanie wirtualnym wizerunkiem. Uśmiechnął się też do siebie, bo jak skończy pisać ten artykuł, to go opublikuje na tym blogu. A komentarze pojawią się... Na fejsie.

Cu na fejsie, moi mili!

Leave a Reply