Autor: Polonka54
Data dodania wpisu: 4 grudnia 2011 12:34
Kategoria: Polityka polska
Tagi:
');
document.write('');
// --
Pies Pawłowa i sam uczony Pawłow już dawno nie żyją, ale słynny eksperyment przeżywa wciąż na nowo swoje odrodzenie. Iwan Pietrowicz ma na swoim koncie niezwykły wkład w naukę, a psychologia pewnie kłaniać Mu się będzie w pas jeszcze bardzo długo. Sama czynność wydziela śliny przez sympatycznego zwierzaka (tu czytaj :pies), doprowadziła do wręcz epokowego odkrycia, do nazwania pewnego zjawiska. Nazwa ta, to „odruch bezwarunkowy” i ma niezwykłe znaczenie we współczesnym świecie. Szczególnie w odniesieniu do populacji ludzkiej.
Wyobrażacie to sobie Drodzy? – brzęczy dzwoneczek, a nas ślina zalewa aż miło. I jeszcze jeden i jeszcze raz, jak w piosence. Najpierw czterołap dawał się na to nabierać, a potem dwułapy. I eksperyment trwa w najlepsze do dzisiaj. Pan Pawłow ma pewnie satysfakcję jak stąd do Nieba. Bo na bazie zwierzęcych ślinianek powstała dzięki Niemu teoria, na wiele dziesiątek jak nie setek lat, burząca spokój świata naukowego. Czy żal zwierzaka, który zalękniony cierpiąc tortury, poświęcił się dla ludzkości? Może tylko trochę, wszak za swoją „pracę” dostawał zapłatę w postaci miski.
No, ale do rzeczy. Przejdźmy do świata ludzi, w którym wszystko co dzieje się, dzieje się w mało atrakcyjnym stylu. Choćby w polityce lub w innym urzędniczym stanie. Te całe wybory, te składane dymisje, albo odbierane nominacje. Te korowody z przedkładaniem papierów z miejsca na inne miejsce. Czy ta urzędnicza działalność jest na tyle twórcza, by się nią tak zajmować, jak się zajmujemy? Jest na tyle zręczna, by podziwiać ją dla samej sztuki zręczności? Tak, jak podziwiam krawcową, która zręcznie zszywa fragmenty materiału w całość?
Czy nie jest to aby nasze niekreatywne szarpanie się, albo rwanie do byle jakiej bądź twórczości? Czy nie jest to aby przyszywanie kwiatków do kożucha, albo z drugiej strony nieśmiałe wyrywanie byle guzików, w zależności od pasującej potrzeby? Przecież takim „szarpanym” sposobem nie zmienimy rzeczywistości, nie zmienimy światopoglądu. Jeżeli robić, to robić to z głową, bo można szybko przesadzić i odlecieć. Nie można bezkarnie krzyczeć, że król jest nagi, bo tłum uzna że jest się odszczepieńcem, oszołomem, albo nie daj Boże jakimś popapranym ekstremistą.
Tłum jest groźny i jak wiemy, gotowy ukamieniować. Taką dzisiaj przeżywamy współczesną bajkę Andersena. Jest ona niezwykle realistyczna, zgodna z potrzebami politycznymi różnych moralistycznych ugrupowań, których moralistyka oparta jest na ochronie nagości króla. Przed kim ta ochrona? Przed naiwnością i prostolinijnością „ciemnego luda”, nie wiedzącego co to w ogóle hierarchia i nie znającego się na towarzyskich nieporozumieniach „nękających” świat polskiej polityki. Ciemny lud, to jak dziecko we mgle nie potrafiące obsługiwać komputera.
Wyższa konieczność, wartość zawodowej i społecznej estetyki, wartość prawdy, to niby nieznane krainy dla tłumu. Wygodnie dlatego „królowi”, ubierać się w wyimaginowane szaty, by nie pokazać jaki jest nagi. Jaki jest obdarty z wartości, które w rzeczywistości powinny być dobrem wyższym. Wyszło tak, że tu i teraz żyje się nam wygodnie ze złudzeniami, że rzeczywiste „nagusy” chodzą w purpurach i jedwabiach. Weźmy na tapetę zjawisko demaskowania w Polsce „nagości”. Co się dzieje, gdy dochodzi do odkrywania prawdziwych wizerunków naszych wybrańców?
Wiele razy dochodziło do tego. Wiele razy w przeciągu tylko ostatnich dwudziestu lat. Kiedy najrozmaitsze nieprawości ujrzały światło dzienne, tłum estetów i obrońców rzuca się nie na winnego, tylko na tego, który odważył się ujawnić te niecne sprawki. Przykłady same podkładają się pod nóż. Demaskowanie tajnych agentów SB czy to księży czy to innych znanych cywilów, demaskowanie współpracowników WSI, osób molestujących dzieci i nie tylko, lub bronienie godności znanych kardiochirurgów i innych znanych biorących łapówki. Wszyscy to znane nam bardzo dobrze nazwiska.
Wszystkich łączy jeden wspólny mianownik. Zostali uznani wszem i wobec za ofiary społecznej nagonki, z furią i ślepo przeprowadzanej. Wygląda mi to na obowiązkową jazdę podszytą wścieklizną i brakiem jakiegokolwiek obiektywizmu. Że o zwykłej przyzwoitości i prawdzie nie wspomnę. Tak u nas było i jest, że ta tzw. przyzwoitość i prawda, nakazują przemilczać wszelkie brudy i grzechy, którymi charakteryzuje się nasza elita. Ręce opadają na widok jakże rzewnego obrazu skrzywdzonego abp.Wielgusa, czy innego kardiochirurga.
Łzy krokodyle się leją na widok, tak przecież patriotycznie nawiedzonych konfidentów, na widok szlachetności różnych Instytucji, którym na drugie imię bezprawie i brutalność. Na kartach literatury polskiej na wieki zapiszą się obrazy „niesłusznie” zakuwanych w kajdany. A gdzieś tam w oddali, zapomniane rzeczywiste ofiary wyżej wymienionych. Jakże „prostacko” traktujące Literę Prawa i Literę polskiej Sprawiedliwości. Dlatego nie warto się nimi zajmować. Prawda? Bo czym w końcu są te drobne przewinienia i inne manipulacje, wobec krzywdy tych „zasłużonych” znanych nazwisk?
Wobec moralnych szkód, jakie poniosły ofiary, to pan Pikuś, to głupstwo, to rzecz bez większego znaczenia dla tych wszystkich estetów i obrońców, którzy bronią cnoty winnego, jak niepodległości. To już nie jest jeden pies Pawłowa, a cała ich gromada, uzurpująca sobie prawo do bycia moralnym autorytetem. To jakaś paranoja. Od dawna dla niektórych wciąż jest tajemnicą, co jest rzeczywistą prawdą, a co ordynarną propagandą. Jest wśród nas pewna grupa rodaków, która łatwo dała się wciągnąć w ten eksperyment. A jak zawzięcie i wytrwale trenuje. Aż ślina cieknie na samą myśl.
Czy dla zachowania zdrowia psychicznego reszta ma się w razie czego też dostosować? Też schizofrenicznie brać na wiarę to, co podawane jest w misce? Można się nad tym długo zastanawiać, czy przyjąć warunki „nowego” ładu i porządku moralnego. Można, czemu nie. Jednak warto od czasu do czasu zastanowić się, słysząc gdzieś w oddali krzyk, że król jest nagi. Warto zastanowić się czytając rzewne opisy na temat „nowego” i „starego” odzienia króla, nad którym autorsko zachwyca się królewski krawiec. Autorsko, to warto wyrobić sobie własne zdanie, bo nie wszystko złoto co się świeci.
(+4 ocena, 4 głosów)
Ładowanie ...
<!---->
Open all references in tabs: [1 - 6]