Karolina Cicha: Trzeba czytać wartościowe książki i rzetelną prasę

  • Mężczyzna zginął na przejściu. Nie miał szans na przeżycie (zdjęcia)

Kurier Poranny: Czy pamiętasz pierwszą książkę, którą przeczytałaś sama?
– Tak, jasne. To było "O psie, który jeździł koleją”. Czytałam siedząc na drzewie w sadzie u mojej babci w Stelmachowie i płakałam.

Jaki miałaś stosunek do szkolnych lektur? Zyskiwały twoją przychylność, czy przeciwnie – nie lubisz jak coś jest narzucone?
– Lektury zwykle mi się podobały, choć pamiętam, że nie mogłam zdzierżyć książek typu "Dzieci z Bullerbyn” czy "Rogaś z Doliny Roztoki”. Były one dla mnie jakieś takie ciepłokluskowe, zbyt infantylne. Szybko jednak zaczęłam sięgać po książki z biblioteczki mojej starszej o siedem lat siostry.

Książka od której nie mogłaś się oderwać?
– Pierwsza to była "Pięć przygód detektywa Konopki”, a potem, koło ósmej klasy, dość mocno wkręciła mnie poezja Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i Tadeusza Różewicza. W liceum zaś wciągnął mnie kompletnie podręcznik do psychologii Zimbardo – "Psychologia i życie”. Na studiach (polonistyka – przyp. red.) oczywiście musiałam zaczytywać się całą historią literatury. Teraz czytam "Austerlitz” Sebalda.

Dlaczego warto czytać?
– Żeby nie głupieć. Choć samo czytanie nie wystarcza. Ludzie, niestety, często czytają tabloidy i jakieś szmatławe gazeciątka. Uważam, że to nie wychodzi na zdrowie ich mózgom. Trzeba czytać wartościowe książki i rzetelną prasę.

Czy czytasz prasę codzienną, branżową?
– Raczej rzadko w postaci papierowej, najczęściej w internecie.

Jakiej gazety nie mogłoby zabraknąć w twoim życiu i domu?
– "Tygodnika Powszechnego”.

Dlaczego?
– Mają tam bardzo rzetelną i szeroką publicystykę kulturalną i społeczną. Nie ograniczają się do Krakowa, mimo że są gazetą stamtąd się wywodzącą. To mi się podoba. Katolicka strona "Tygodnika” też mnie jakoś interesuje, ale nie to jest najważniejsze. Nie dlatego kupuję "Tygodnik Powszechny”.

A twój ulubiony pisarz?
– Nabokov. I od razu odpowiem na pytanie dlaczego. Nie lubię eksperymentów formalnych w prozie. Nabokov jednocześnie jest bardzo nowoczesny, a z drugiej strony daje czytelnikowi komfort wejścia w historię, którą on opowiada. Jest to nie pozbawione psychologii, której ja bardzo w powieściach potrzebuję. Nie wymagam psychologii od poezji, ale od prozy tak. W powieściach Nabokova jest coś, co było też w powieściach Marcela Proust'a. To znaczy mają one w sobie taką niesamowitą obrazowość języka. To, jak i o czym on pisze, działa na wyobraźnię zmysłową, wzrokową. I jest to coś, co mnie szalenie wciąga. Podobne cechy znajduję też u Sebalda, którego powieścią "Austerlitz”, jak już wspominałam, obecnie się zaczytuję.

Powiedziałaś o kilku sprawach, które sprawiają, że powieść jest, twoim zdaniem, warta przeczytania. Dodałabyś jeszcze jakieś cechy dobrej powieści?
– Oprócz psychologizmu będzie to na pewno owa obrazowość i umiejętność zmysłowego wciągania w świat opowieści. Lubię też, kiedy pisarz definiuje w swoim pisaniu coś, czego ja sama dla siebie nie umiem nazwać. I on mi to nagle nazywa w jakiejś książce.

Pamiętasz jakieś anegdotki czy też wydarzenia ze swojego życia związane z czytaniem?
– Raz, będąc w pierwszej klasie liceum, sięgnęłam po "Kurier Poranny”. Tam było moje zdjęcie i wywiad ze mną pt. "Mam jeszcze czas na karierę” – bardzo mną to wstrząsnęło i bardzo się tego wstydziłam. Nie potrafię teraz do końca zrozumieć tamtej reakcji.

Jaką rolę w dzisiejszym społeczeństwie spełniają gazety? Czy jeszcze się liczą?
– Myślę, że tak. Choć społeczeństwo nam się pauperyzuje i media bezsensownie idą za tym prądem, nadając coraz głupsze programy, pisząc coraz banalniejsze artykuły, oparte na newsach, plotkach, pomówieniach. Spotkać rzetelnego dziennikarza, który czuje, że może kształtować opinię publiczną – to rzecz coraz rzadsza.

Jak zareklamowałabyś czytanie ludziom, którzy książek, czy gazet nie uznają?
– Książek nie uznają. A czy książki i gazety uznają takich ludzi? Zareklamować czytanie to tak, jakby chcieć zareklamować jedzenie. Jedzcie i czytajcie, bo poumieracie.

Jakie jest twoje zdanie o e-bookach, czy e-wydaniach gazet?
– Pozytywne w stosunku do gazet. Szczególnie tych codziennych, które dostarczają informacje, treści najbardziej aktualne, kształtują opinie dotyczące tego, co dzieje się na bieżąco. Jeśli chodzi o książki, to preferuję ich wersję papierową. Po prostu ekran komputera i laptopa kojarzy mi się jednak za bardzo z pracą. Lubię w książkach kreślić, trzymać je otwarte w ręce, siedzieć w fotelu i wiedzieć, że żadna pokusa sprawdzenia czegoś w necie nie zakłóci spokoju tego wieczoru.

Jak czytasz? W jakich okolicznościach?
– Nie potrafię czytać, kiedy wokół mnie są ludzie. Podziwiam ludzi, którzy potrafią czytać magazyn, książkę, skupić się, kiedy jest gwarno wokoło. Potrzebuję samotności. Lubię czytać rano, zaraz po wstaniu z łóżka i wieczorem, tuż przed położeniem się spać. Lubię też czasami poczytać sobie w kontrze do muzykowania.

Jak to się stało, że ty – artystka, muzyk, poszłaś na polonistykę? Czy wpływ na tę decyzję miało to, że lubisz czytać?
– Tak, na pewno. Chociaż nie pamiętam tak na dobrą sprawę, co przeważyło szalę. Ja już w ogólniaku byłam w humanistycznej klasie. Polonistyka wydawała mi się najwłaściwszym wyborem. I oczywiste było, że ja na tę polonistykę pójdę. Już w ogólniaku czytałam historię literatury i strasznie mnie to wciągało. Polonistyka to nie są studia tylko o książkach, ale o całej kulturze. O tym, jak się ją przeżywa w danym momencie historycznym.

Możesz dokończyć zdanie: "Czytam, więc...”?
– (Śmiech) Od razu na myśl przychodzi: "Czytam, więc jestem”! A gdybym mogła skończyć to zdanie inaczej? Chyba powiedziałabym, że "Czytam, więc nie głupieję”.

Czy to, że czytasz wpływa jakoś na twoją muzykę?
– Tak, oczywiście. Czytanie jest jak jedzenie. Czym się najemy – to potem z nas wychodzi. Jak zjemy buraczki – to powstanie z tego czerwona kupa. A jeśli naczytamy się szmatławych gazet, albo zaczniemy czytać banalne powieści, naoglądamy kiczowatych programów w telewizji – siądzie nam wyczucie estetyczne i po pewnym czasie zacznie powstawać z nas słaba muzyka. Takie przełożenie istnieje. Myślę, że nie tylko w moim zawodzie.

Pytałam cię o pierwszą książkę, którą sama przeczytałaś. A jakiej książki nie dałaś rady przeczytać do końca?
– Nie dałam rady, za żadne skarby, przebrnąć przez książkę "Józef i jego bracia” Tomasza Manna. Polecał mi ją Ireneusz Guszpit z wrocławskiego uniwersytetu w czasie podróży do Aleksandrii, gdy lecieliśmy tam z Gardzienicami. Sięgnęłam do tej książki po powrocie z tej podróży, ale musiałam go przeprosić, bo nie dałam rady. Nie wiem dlaczego, ale książka wydała mi się niestety mdławo nudna i nie mogłam przez nią przebrnąć.

Twój ulubiony cytat z książki?
– Z cytatami mam taki problem, że nie mam do nich głowy (śmiech). Dlatego wszystkie moje książki są całe pozakreślane. I zawsze robię notatki. W tej chwili trudno mi jakiś przywołać. One przychodzą zależnie od chwili i sytuacji.

Czy, a jeśli tak – to w czym, książki pomagają ci w życiu?
– Kiedy mam jakieś doświadczenie, które przeżywam, to jak potem przeczytam o czymś podobnym w jakiejś powieści, to dzięki temu moje doświadczenie świata się rozszerza. Mogę być bardziej świadoma tego, co przeżywam. Jestem osobą pełną temperamentu i emocji, która szybko wszystko wyraża, wyrzuca z siebie. A powieści pozwalają mi zatrzymać się czasem dłużej nad jakimś przeżyciem i to, że coś jest trafnie i przenikliwie nazwane i opisane przez jakiegoś pisarza, pomaga mi świat zanalizować, bardziej doświadczyć, bardziej przeżyć.

Leave a Reply