"Przeszłam różne etapy oswajania się z jego śmiercią, najpierw szok i niedowierzanie, żyłam jak w transie, niewiele pamiętam z pierwszych miesięcy... pogrzeb w ostatni ciepły dzień września, przepłakane noce, bunt i wściekłość...potem żal do siebie, że nic nie zrobiłam, żeby go ratować..".
Tak, we wrześniu 2009 roku, napisała 25-letnia kalincia, użytkowniczka jednego z forów internetowych przeznaczonych dla osób w żałobie. Z wpisów wynika, że bliski jej mężczyzna odszedł jesienią 2008 r. W poście, który powstał po roku od jego śmierci, nie pojawiło się słowo "żałoba", ale zdanie "wielomiesięczna tęsknota".
Czas regeneracji
W innym miejscu tego samego forum, zatytułowanego "Żałoba, strata, osierocenie", natrafiłam na wpis Katarzyny Grześczyk, psycholożki zajmującej się pracą z osobami doświadczającymi kryzysu i trudnych wydarzeń życiowych, a także będącymi w żałobie, która oferowała tam swoją pomoc. To jej pierwszej zadałam pytanie: czym właściwie jest żałoba?
- Żałoba jest procesem, który występuje w przypadku utraty, bądź separacji z obiektem - tłumaczy Grześczyk. - Mówiąc "obiekt" mam na myśli nie tylko człowieka, ale także jakiś przedmiot, bądź coś abstrakcyjnego, np. ideę czy wiarę. Podczas zajęć, które prowadzę, wykonujemy często ćwiczenie polegające na rysowaniu linii życia i zaznaczaniu na niej punktów, kiedy coś lub kogoś utraciliśmy. Można tam zaznaczyć śmierć bliskiej osoby, ale też zwierzęcia, utratę pracy lub zdrowia, rozwód, a nawet ukończenie studiów (...). Tak więc na żałobę można patrzeć bardzo holistycznie.
Ile czasu na rozpacz?
- Moja mama umarła dwa lata temu. W miejscu, z którego pochodzę, a nie jest to nawet miasto, raczej większa wieś, mówi się, że żałoba powinna trwać rok - mówi 23-letnia Ania Lasocka, studentka, która jest też wolontariuszką w hospicjum. - Krótko chodziłam ubrana na czarno, bo denerwowały mnie pytania otoczenia o powody. Ale to nie znaczy, że ból minął prędko, wcale nie, w zasadzie wcale nie minął. Tylko jest jakiś inny, znośniejszy.
Ile czasu powinna trwać żałoba? Osoby udzielające się na forach dla osób w żałobie mają na ten temat odmienne zdania. W październiku 2008 roku osoba kryjąca się pod pseudonimem gosiaczekbw zapytała: "Kto wie, ile czasu powinna trwać żałoba po ojcu chrzestnym i po bracie ciotecznym (kuzynie)?". Pierwsza odpowiedź brzmiała: "Z miesiąc...zależy jak sobie ustaliliście z rodziną", druga: "pół roku miałam po babci, ale to tak z 3 miesiące!!", trzecia zaś: "wydaje mi się, że do pół roku".
Profesor Maria Flis, socjolog, dziekan Wydziału Filozoficznego, uważa, że ustalenie ścisłych ram czasowych dla żałoby jest bardzo trudne.
- Muszę powiedzieć, że z punktu widzenia psychologii czy socjologii emocji trudno zadekretować, że rok powinien wystarczyć, by uporać się ze smutkiem po stracie, który na początku jest rozpaczą, a później staje się formą rozpaczy oswojonej - tłumaczy profesor Flis. - To jest kwestia bardzo umowna, różna w różnych kulturach. Myślę, że większości europejczyków rok wystarczy, żeby się wyciszyć, uporządkować wszystkie sprawy, które wiążą się ze śmiercią, próbować oswoić się z tym, że kogoś nie ma. Co oczywiście nie jest równoznaczne z tym, że po roku potrafimy oswoić własną śmiertelność. To jest temat niebywale trudny do zaakceptowania.
O roku wspomina także Katarzyna Grześczyk: - Kulturowo przyjmuje się, że proces żałoby dla dorosłych trwa około roku, dla dziecka - półtora, dwa lata. Ale to zależy od bardzo wielu czynników.
O jakich czynnikach mowa?
- Należy brać pod uwagę więź z osobą zmarłą, to, kim dla nas była, to, jak umarła, jak zwyczajowo radzimy sobie ze stresem, jakie wykształciliśmy mechanizmy obronne - tłumaczy psycholog. - Na długość i intensywność żałoby ma także wpływ to, czy jesteśmy religijni. Okres żałoby generalnie dla wszystkich trwa tyle samo, ale osoby wierzące szybciej potrafią pogodzić się z odejściem bliskiej osoby. To także widać w przypadku osób z chorobami nowotworowymi - one także dają sobie lepiej radę, jeżeli w coś wierzą, jeżeli mają się na czym oprzeć.
Bardzo ważne pożegnanie
- Bardzo ważne jest też to, czy przed pochówkiem widzieliśmy zwłoki, czy mieliśmy okazję pożegnać się ze zmarłym - podkreśla Grześczyk. - W psychologii występuje nawet syndrom "pustego grobu" - cały proces żałoby może ulec patologizacji, jeżeli nie mamy pewności, gdzie znajdują się zwłoki.
O doniosłej roli pogrzebu i ostatniego pożegnania mówi także prof. Flis.
- Pogrzeb jest jednym z najważniejszych rytuałów, którego zadaniem jest kanalizowanie emocji. Utrata kogoś bliskiego czy człowieka ważnego z punktu widzenia całej społeczności, jest bez wątpienia czymś emocjonalnie bolesnym, co może zagrozić spójności grupy. Potrzeba więc rytuału, który pozwoli wyrazić emocje, ale także zapełnić pustkę, która powstała po śmierci kogoś znaczącego. Kanalizuje się emocje związane z utratą, odejściem - i są to rytuały znane we wszystkich typach społeczności ludzkich.
Podczas kilku rozmów, przeprowadzonych z przechodniami na ulicach Krakowa, dowiedziałam się, że "żałoba po rodzicach i dzieciach powinna trwać minimum rok, w przypadku dziadków, matek chrzestnych wystarczy natomiast pół roku - przynajmniej tak wynika z zaleceń Kościoła katolickiego".
Kilka bolesnych faz
Wspomniana na początku tekstu kalincia pisała o "różnych etapach oswajania się ze śmiercią" ukochanego. Katarzyna Grześczyk dodaje, że przechodzi je każda osoba, która doświadczyła straty.
- Teorii na ten temat jest kilka, ja sama przyjmuję, że są trzy etapy. Każdy z nich ma inną długość. Pierwsza faza to faza szoku, zaprzeczenia, otępienia - zaczyna tłumaczyć psycholog. - Każda śmierć, nawet taka, której, np. z powodu długiej choroby możemy się spodziewać, jest szokiem. Tej fazie towarzyszą smutek, zaburzenia snu, apetytu ale także - wzmożona aktywność związana z koniecznością załatwienia formalności, przygotowania pogrzebu. Paradoksalnie wiele osób uważa, że największe wsparcie potrzebne jest osobie, która doznała straty, właśnie wtedy. Oczywiście pomoc jest potrzebna, ale powiedziałabym, że w późniejszym czasie będzie jeszcze ważniejsza.
- Po pogrzebie przychodzi faza dezorganizacji, rozpaczy, smutku, żalu, tęsknoty - kontynuuje Grześczyk. - Wtedy pojawiają się silne emocje, także złość na zmarłego, poczucie winy, obwiniane się o śmierć bliskiej osoby. Często pojawia się widzenie, bądź słyszenie zmarłego, słowem - duża intensyfikacja uczuć. Szczególnie ważne jest to, żeby ich nie tłumić, nawet złości w stosunku do zmarłego. W naszej kulturze nie ma społecznego przyzwolenia na okazywanie takich emocji, ale ich tłumienie może prowadzić do wspomnianej już patologizacji - na tym etapie maleje poczucie bezpieczeństwa i są problemy z powrotem do normalnego życia.