Skoro pieniądze szczęścia nie dają… Rozmowa z psychoterapeutami


Pewien psychoterapeuta powiedział, że lubi pracować z bogatymi, bo oni już wiedzą, że kolejny milion szczęścia im nie da i zmiana musi dotyczyć innych obszarów w życiu, a nie finansów. - mówi Violetta Ambroziak-Krzysztofowicz, psychoterapeutka.

- Trudno sobie wyobrazić, że milioner podejmie decyzję: więcej już nie potrzebuję. To nie biedni oszukują państwo, by jakoś przeżyć. To bogaci przeżywają cierpienie. Bo jak zarabiam cztery miliony, to muszę oddać państwu aż milion! - Z parą psychoterapeutów: Violettą Ambroziak-Krzysztofowicz i Jackiem Krzysztofowiczem rozmawia Borys Kossakowski.

Borys Kossakowski: Znajoma fryzjerka ostatnio opowiadała mi, jak czesała pannę młodą przed ślubem. W trakcie czesania matka panny rozpływała się w pochwałach dla pana młodego. Chodziło przede wszystkim o zasobność portfela. Przekaz był taki: trzymaj się córciu męża, bo on ma kasę. A ty nie.

Charakterystyczne myślenie dla polskich rodzin inteligenckich: ci, których życie obraca się wokół pieniędzy, są gorsi. Tymczasem wszyscy ulegają presji pieniądza.

Violetta Ambroziak-Krzysztofowicz: Pieniądze służą komunikacji. Pieniędzmi pokazujemy rangę pewnych wydarzeń: ślubu czy koronacji, w pieniądzach zaklęte są rodzinne przekonania, mity, wartości. To, jakie dajemy sobie prezenty, w co się ubieramy, to wszystko jest jakiś komunikat. Dla tej rodziny widocznie naczelną wartością są pieniądze.

Jacek Krzysztofowicz: Pary, które trafiają na terapię małżeńską mają najczęściej problemy na pięciu obszarach konfliktów. Dotyczy to wszystkich par. Pierwszy to wychowanie dzieci, drugi seks, trzeci stosunek do teściów, czwarty spędzanie czasu, a piąty - pieniądze. Temat pieniędzy często prowadzi do sporów, bo każda rodzina ma inne przekonania na temat pieniędzy. Jedni twierdzą, że pieniądze są brudne i lepiej zająć się "wyższymi celami". Inni, że wydawanie i zarabianie pieniędzy to sens życia. Warto już przed ślubem uświadomić sobie, czy mamy podobny sposób myślenia o pieniądzach - ich zarabianiu i wydawaniu, czy będzie to źródło konfliktów.

Czy masz wystarczająco dużo pieniędzy, by być szczęśliwym?

tak, w zupełności

12%

brakuje mi naprawdę niewiele

36%

dużo mi do tego brakuje

40%

nigdy nie będę mieć tyle pieniędzy

12%

  • głosuj
  • łącznie głosów: 42

Gonitwa za pieniądzem to sprawa oczywista. Widzimy ją dookoła. Ale jest też sporo ludzi, którzy nie potrafią zarabiać. Tłumaczą, że pieniądze to zło, poświęcają się "wyższym celom". Ale często żyją w biedzie i wcale nie są z tego powodu szczęśliwi.

JK: To charakterystyczne myślenie na przykład dla polskich rodzin inteligenckich, które w czasach PRL-u nie miały szans na dorobienie się. Według nich ci, których życie obraca się wokół pieniędzy, są gorsi. Ale wbrew pozorom rzadko można spotkać ludzi, którzy faktycznie lekceważą pieniądze. Większość ludzi, gdy tylko nadarza się okazja, by zarobić, korzysta z niej. Widać to po wykładowcach uniwersyteckich, którzy zaczęli wykładać na prywatnych uczelniach. Presji pieniądza ulegają też psychoterapeuci, którzy chcą zarabiać coraz więcej, zaczynają prowadzić najróżniejsze szkolenia, idą w psychologię biznesu. Bo tam są większe zarobki. Trudno się zatrzymać.

Ostatnio świat sportu żył przez moment historią piłkarza Realu Madryt, który zarabiał tylko cztery miliony euro rocznie, a chciał dostać dziesięć. Brakowało mu na drugi odrzutowiec?

JK: Trudno sobie wyobrazić, że taki ktoś podejmie decyzję: więcej już nie potrzebuję. Proszę zauważyć, że oszustwa podatkowe są domeną bogatych, nie biednych. To nie biedni oszukują państwo, by jakoś przeżyć. To bogaci przeżywają cierpienie. Bo jak zarabiam cztery miliony, to muszę oddać państwu aż milion! To bardzo dużo pieniędzy.


Violetta Ambroziak-Krzysztofowicz. Psychoterapeutka superwizorka, psychiatra dzieci i młodzieży.

Poznałem kiedyś człowieka, który brzydził się pieniędzmi, nie chciał zarabiać, nie kupował sobie nowych rzeczy, odmawiał sobie wszystkiego. W wieku lat trzydziestu kilku uświadomił sobie, że tak naprawdę nie ma nic - nie ma domu, nie ma rodziny, nie ma porządnej pracy. Nie ma szczęścia.

JK: Ten człowiek doprowadzał się do tzw. biedy autodestrukcyjnej. Głęboko w nas są zakorzenione pytania: czego ja najbardziej chcę, czego potrzebuję? On sobie odpowiedział na te pytania w sposób niezgodny z prawdą. Wmówił sobie jakieś przekonania, ale okazało się, że to wcale nie zaspokaja jego potrzeb.

Gdzie szukać odpowiedzi na te pytania?

JK: Większość z nas, szukając odpowiedzi, zanurza się w sensy, które nas otaczają. Obecnie otacza nas powszechne przekonanie, że posiadanie jest dobre, rzeczy są dobre, rozrywka jest dobra. A na to wszystko potrzeba pieniędzy. Pojawia się więc potężne złudzenie, że jak będę miał pieniądze, to będę szczęśliwy. Z pewnością pieniądze dają poczucie bezpieczeństwa. Nędza i bieda są degradujące, nie służą rozwojowi. Człowiek musi mieć możliwość zaspokajania swoich potrzeb. Ale posiadanie więcej i więcej szczęścia nie daje.


Jacek Krzysztofowicz - psychoterapeuta, w latach 1988-2012 był dominikaninem w gdańskim klasztorze. Publikuje w magazynie Charaktery.

Podobno psychoterapia powinna dużo kosztować, żeby człowiek poczuł jej wartość. Droga psychoterapia ma też dać impuls pacjentowi do zarabiania pieniędzy, stawania się bogatszym.

JK: To brzmi trochę jak dorabianie teorii do własnej żądzy. Jeśli psychoterapia miałaby być bardzo droga, to ludzie by nie mogli sobie na nią pozwolić. To by było nieetyczne. Zawód psychoterapeuty polega na pomaganiu w nieszczęściu. Ale faktem jest, że jak coś się dostaje za darmo, to się tego nie ceni. Jak klient nie płaci, to często terapia nie idzie do przodu albo idzie powoli - to empirycznie potwierdzona prawda. Psychoterapia powinna być płatna, ale jej cena nie może być zaporowa. Czasem zgadzamy się na negocjacje stawek. Ale proszę pamiętać, że w tym zawodzie nie da się pracować czterdzieści godzin w tygodniu.

V A-K: Zdobycie zawodu psychoterapeuty wymaga zainwestowania ogromnych pieniędzy w szkolenia i superwizje. Dużo większych, niż np. zdobycie zawodu nauczyciela. Cena sesji psychoterapeutycznej nie jest wzięta z kosmosu.

A propos nauczycieli - znam pewną polonistkę, która trafiła na terapię i przez długi czas nie mogła się pogodzić z tym, że terapeuta zarabia pięć razy więcej niż ona. Potrzebowała roku, żeby uporać się z tą myślą i zacząć pracować nad problemem, z którym tak naprawdę przyszła.

V A-K: Często pieniądze są tylko wymówką. Najtrudniejsza w terapii jest zmiana. Łatwiej się skupić na złości na psychoterapeutę, że bierze za dużo pieniędzy niż na swoich prawdziwych problemach i potrzebie zmiany. Tak samo, jak łatwiej jest wściekać się na męża, niż spojrzeć sobie głęboko w oczy i rozmawiać.

JK: Przekonanie, że coś wartościowego można dostać za darmo to iluzja. Wszystko ma wartość, a terapia ma na celu urealnienie tego. Taki pomysł, że przyjdę i sobie pogawędzimy nie sprzyja terapii. To pusty wysiłek. Dorośli płacą za wykonywaną pracę. Jeśli klient nie płaci, to wspierane jest jego dziecko wewnętrzne, które ma przekonanie, że należy mi się za darmo. Trzeba się zaopiekować tą dziecięcą potrzebą, ale w terapii głównie wspieramy dorosłość.

V A-K: Pewien psychoterapeuta powiedział, że lubi pracować z bogatymi, bo oni już wiedzą, że kolejny milion szczęścia im nie da i zmiana musi dotyczyć innych obszarów w życiu, a nie finansów.

Pewien hollywoodzki aktor powiedział, że oni, bogaci, trzymają się razem bynajmniej nie ze względu na snobizm. Jeśli ja organizuję urodziny w pięciogwiazdkowym hotelu i zapraszam dwieście osób, to ten biedny, który zaprosi mnie na imprezę do swojego domu dla dwudziestu osób - no jak on będzie się czuł?

JK: Społeczna bliskość jest związana z podobieństwem. Jeśli w wiosce wszyscy mieli tyle samo, to zawiązywała się wspólnota. Ten, co miał więcej był wyrzucany poza wspólnotę. Klasy społeczne biorą się z pieniędzy. A my jesteśmy tak skonstruowani, że blisko nam do ludzi, którzy są do nas podobni - na przykład podobnie zamożni. Czujemy zaś barierę w kontaktach z tymi, którzy są wyraźnie bogatsi lub ubożsi. To ludzkie.

V A-K: Jest w terapii małżeństw taki termin "optymalnej różnicy". Gdyby małżonkowie byli tacy sami, to byłoby im po prostu nudno. Zbyt duża różnica stwarza zaś dystans - nie ma bliskości. Najlepiej więc czujemy się z osobami, które różnią się od nas, ale nie za bardzo.

Pieniądze mogą być problemem w rodzinie. Na święta brat daje siostrze prezent za 50 zł, a siostra bratu za 150 zł. Rodzi się dyskomfort, poczucie niższości, jakiś dług do spłacenia.

JK: Może dlatego, że trudno jest nam brać. Od razu czujemy się winni. Chcemy od razu spłacić dług. Jak tego nie robimy - czujemy się źle.

V A-K: Można na to spojrzeć tak: dla siostry 150 zł to procentowo tyle samo, co dla mnie 50 zł. Albo, wracając do tego, co mówiłam na początku: pieniądze to sposób komunikacji. Siostra, dając bratu drogi prezent, mówi mu: zobacz, bracie, dobrze mi idzie. I może to być wstępem do dalszej komunikacji. - Wiesz, nie jestem gotowy na to - może odpowiedzieć brat - niech prezenty będą równe.

Open all references in tabs: [1 - 5]

Leave a Reply