Pomóc może obserwowanie tego, co przeżywamy: o czym i jak myślimy, co się dzieje w naszym ciele (może ściska nas w żołądku, czujemy sztywność karku, pocą nam się dłonie czy pieką policzki itp.) i o jakich emocjach to świadczy. Stan naszych uczuć jest wyraźnie powiązany z myślami, a rodzaj naszych myśli jest warunkowany przez emocje.
Aby nie tkwić w takim „zaklętym kole”, które samo się kręci, warto nauczyć się bycia obserwatorem swego życia. Z tej pozycji łatwiej nam będzie zobaczyć to, jak często słownie czy w myślach oskarżamy partnera, własne dzieci, znajomych, szefa czy współpracowników i czujemy dyskomfort, gdy pełno w nas złości, lęku, niepokoju, agresji. I że nawykowo ulegamy takim schematom, nie zastanawiając się nad tym, czy nam służą, czy szkodzą.
Gdy uda nam się skupić na własnej perspektywie, bez ciągłego myślenia o tym, co z zewnątrz nas drażni czy krzywdzi, co inni robią nam złego czy przykrego, będziemy mogli sami decydować o tym, jak chcemy się czuć. Umiejętność dostrzegania własnych emocji i tego, co dzieje się pod ich wpływem, pozwala brać pełną odpowiedzialność za to, co czujemy i jak postępujemy.
Gdy skupiamy się na sobie, umiejąc nazwać własne emocje i kojarzyć je z tym, co i jak myślimy o otaczającym nas świecie, jak intepretujemy rzeczywistość, możemy zaobserwować, co powtarzamy rutynowo, a co robimy świadomie. Taka codzienna uważność pomoże eliminować to, co nam nie służy, a wybierać takie myśli i działania, które nam odpowiadają i zwiększają komfort naszego życia.