W Polsce pierwsze wybory do Sejmu Ustawodawczego odbyły się w 1919 r. Były to bodaj jedyne wybory w Wolnej i Niepodległej, w której frekwencja wyborcza wyniosła prawie 100 %. Zresztą w dalszych wyborach w II Rzeczpospolitej frekwencja wyborcza nie była najgorsza. A w 1919 r. ludzie byli dumni, że mają wreszcie wolną ojczyznę i uznawali to za wielkie wyróżnienie, że mogą brać udział w pierwszych wyborach w wolnej Polsce, jakie im dawały zdobycze demokracji po I wojnie światowej. Wybory w 1919 r., były bowiem wyborami w pełni demokratycznymi, opartymi na nowoczesnych instytucjach wyborczych wywalczonych przez demokratów na początku XX wieku. Ordynacja wyborcza do Sejmu Ustawodawczego z 1918 r. jako pierwsza w Europie dawała kobietom prawo wyborcze. Zaufanie do wyborów w Polsce po II wojnie światowej podważyły wybory do sejmu w 1947 r., które w sposób jawny i bezczelny zostały sfałszowane przez komunistów. Historycy są zgodni, choć na to nie ma dowodów w archiwach, że wybory do sejmu w 1947 r. wygrało stronnictwo Mikołajczyka. A... skutek po obliczeniu głosów był taki, że komunistyczna władza okrzepła, a Mikołajczyk musiał uciekać z kraju. Na ile tamte doświadczenia zaważyły na opinii ludzi o wyborach dzisiaj?
O wyborach w PRL-u chodziły legendy. Znana jest plotka, że w czasach Gierka członkowie Komisji Wyborczych celowo łamali wszystkie ołówki w kabinach wyborczych, by ludzie głosowali bez skreśleń. Oczywiście pogłoski o łamaniu ołówków, tak samo jak i te z ostatnich wyborów, o tym, że długopisy w lokalach wyborczych są wypełnione znikającym atramentem, należy włożyć między bajki z gatunku dowcipów. Pewna osoba, która zażyczyła sobie anonimowość, a była w czasach Gierka mężem zaufania w obwodowej komisji wyborczej, powiedziała, że wybory nie były fałszowane, bo na etapie liczenia głosów w obwodowej komisji wyborczej jest technicznie niemożliwe, by coś dopisać, skreślić czy zamazać na karcie do glosowania.
Jednakże choć wybory nie były fałszowane, to nie da się ukryć, że w czasach Gierka jawnie naruszano Ordynację Wyborczą. Otóż za Gierka był tak zwany Front Jedności Narodu. Za Gierka też wymyślono też hasło wyborcze, by głosować bez skreśleń. Istotą głosowania bez skreśleń, było to, że do sejmu czy rady narodowej wchodził pierwszy z listy, czyli zazwyczaj członek FJN. I dochodziło do tak jawnych naruszeń Ordynacji Wyborczej jak ta, że członkowie FJN szli do urny z wysoko podniesioną kartą wyborczą, by pokazać, że głosują bez skreśleń. To oczywiście było jawne naruszenie zakazu agitacji w lokalu wyborczym. A Gierek? Gierek zamiast potępić łamanie prawa wyborczego cieszył się... z tak cennej inicjatywy obywatelskiej i... zachęcał do podobnych działań. Czy w PRL-u istniała walka z nieprawidłowościami wyborczymi?
Jednym z postulatów strajkujących w Stoczni Gdańskiej w sierpniu 1980 r. było zniesienie głosowania bez skreśleń i wprowadzenie umieszczania kandydatów na liście w kolejności alfabetycznej. Pierwsze wybory po Stanie Wojennym to były wybory do Rad Narodowych w 1984 r. Ordynacja Wyborcza do Rad Narodowych z 1984 r. wprowadziła wiele zmian w celu realizowania demokratyzacji wyborów, między innymi wprowadziła zakaz głosowania bez skreśleń i obowiązek umieszczania kandydatów na listach w kolejności alfabetycznej. Niestety, Jaruzelski zrobił jeden wielki błąd, powołał Patriotyczny Ruch Odrodzenia Narodowego (PRON), który w praktyce zastąpił gierkowski...
FJN i głosił, by w wyborach głosowano na członków PRON-u. To dało Solidarności rozeźlonej na rząd przez zdelegalizowanie w Stanie Wojennym i zepchnięcie do podziemia koronny argument w walce z rządem. Solidarność ogłosiła, że wybory nie są demokratyczne i wezwała naród do bojkotu wyborów. Podobno były nawet specjalne bojówki mające służyć do przestrzegania bojkotu wyborów. Frekwencja w wyborach do Rad Narodowych w czerwcu 1984 r. wyniosła 67%, a i to Solidarność ogłosiła, że wybory zostały sfałszowane przez zawyżenie uczestniczących w wyborach.
Ale hasła Solidarności zniechęcające ludzi do komunistycznych wyborów np. "Tylko durny idzie do urny!" odniosły skutek. Później aż do dzisiaj frekwencja jest z każdym rokiem coraz niższa, a w ostatnich wyborach prezydenckich dane z godz. 12 wskazują, że jest żenująco niska. I to pomimo, że od wyborów 4 czerwca 1989 r., kiedy to po raz pierwszy opozycja wystawiła swoich kandydatów i opozycja i władze wzywają do udziału w wyborach. Co wpływa na tak niską frekwencję?
Niewątpliwie brak odpowiednich kandydatów, których można poprzeć. Ludzie... głosują nogami i zamiast wybierać "mniejsze zło", co mądrzejszy po prostu nie idzie na wybory. No, ale dużą rolę w przyczynach niskiej frekwencji ma też tradycja i świadomość ludzi. Ludzie po prostu nie wierzą, że wybory mogą być uczciwe...
Szczególny spadek zaufania do wyborów przyniosły wybory samorządowe w 2014 r. Przez źle rozumianą oszczędność i zwykłe niedbalstwo padły w dniu wyborów komputery Państwowej Komisji Wyborczej i głosy trzeba było liczyć ręcznie i... PKW się całkowicie rozłożyła. Za komuny głosy liczono tylko ręcznie, bo nie było komputerów i szło to bardzo sprawnie, trwało to około tygodnia. W wyborach samorządowych 2014 r. PKW bawiła się prawie miesiąc. A opozycja, która wybory do Sejmików Wojewódzkich przegrała wykorzystała okazję, by ogłosić, że... wybory zostały sfałszowane. Ile w tym prawdy? Nie wiadomo!
Także tajemnicą Poliszynela jest, czy bałagan w PKW miał wpływ na merytoryczny wynik wyborów. Jednakże plotka poszła w Polskę. Przedstawiciele sztabów kandydatów na prezydentów jeszcze przed wyborami 10 czerwca 2015 r. ogłosili, że jeżeli ich kandydat nie zostanie prezydentem to wybory na pewno... zostaną sfałszowane przez ekipę obecnego prezydenta ubiegającego się o reelekcję. Powstał specjalny Komitet Ochrony Wyborów, który obserwuje obwodowe komisje wyborcze w dniu głosowania. Wezwał ludzi do przynoszenia własnych długopisów, bo te w lokalu wyborczym... mogą być wypełnione znikającym atramentem. Członkowie obwodowych komisji wyborczych boją się najmniejszego posądzenia o fałszerstwo. Skrupulatnie sprawdzają dowody osobiste i dokładnie odhaczają tych wyborców, którzy przyszli głosować. W lokaju wyborczym po raz pierwszy od wielu lat mąż zaufania przejmuje się swoją rolą. Czy kandydat wygra uczciwie?
Tymczasem ludzie głosują nogami! Wybrany kandydat, nieważne kto wygra, będzie naszym reprezentantem przez kolejne pięć lat. Będzie dbał o nasze interesy. Będzie wizerunkiem Polski w świecie. Wiele Polaków nie głosując cytuje przysłowie: "Nie moje małpy , nie mój cyrk". Oby nie okazało się po pięciu latach nowo wybranego prezydenta, że zaczną mówić tak jak kiedyś śpiewano w Kabarecie Olgi Lipińskiej: "Kiedy mi się dostało w dwa końce kręgosłupa, krzyczę: to moje małpy, to mój cyrk, to moja własna d...". I może zrozumieją, że prawo wyborcze to największa zdobycz nowoczesnego świata i że ich los leży w ich rękach. Przełamią tradycję nie głosowania w wyborach. I żeby jeszcze na liście do głosowania była rubryka: nie odpowiada mi żaden kandydat... Frekwencja wyborcza w dużej bowiem mierze spoczywa... w rękach obiegających się o wybranie! Byle do następnych wyborów! O Wolną, Demokratyczną i Niepodległą... Zgadnijcie, o jaki kraj chodzi?