O tym, czemu służy psychologia, rozmawiamy z MONIKĄ BRONISZ, psycholożką zdrowia i psychoterapeutką.
Od kilkunastu lat psychologia jest na czele listy najpopularniejszych kierunków studiów. Kiedy Pani zaczynała studia też tak było?
Tak, wtedy był największy boom! Zaczęłam studiować psychologię w wieku trzydziestu lat w 2004 roku, będąc typową żoną i matką, prowadząc dom. Pewnego pięknego dnia postanowiłam zrobić coś dla siebie. Zawsze miałam łatwość nawiązywania kontaktów, ale nie myślałam o tym, żeby zostać psychologiem. Po maturze chciałam być lekarzem.
Był jakiś konkretny powód, dla którego wybrała Pani właśnie psychologię?
Każdy, kto wybiera ten kierunek, ma inne powody. Jeden sądzi, że to fajny zawód, prestiżowy i nieźle płatny, drugi chce sobie pomóc. A jeszcze inny wybierając psychologię myśli: To takie proste, czary-mary, posiedzę i posłucham sobie. Bardzo wiele osób ma to ostatnie podejście. Ja wybrałam studia psychologiczne, bo chciałam zrozumieć siebie, ale nie można tego mylić z uzdrawianiem czy jakimś rodzajem samopomocy.
Czyli studiowanie psychologii nie uszczęśliwi nieszczęśliwego człowieka?
Nie, bo studia nie temu służą. Wiedza zdobyta w trakcie zajęć nikomu nie zaszkodzi, ale to nie jest żadne antidotum na problemy. Panuje zasada, że dobry psycholog musi rozumieć siebie, żeby pomóc innym oraz że to nie ja jestem w centrum uwagi, tylko pacjent. Nie mam prawa mówić o sobie.
Powiedziała Pani, że zaczęła studia w wieku 30 lat. Jak bliscy odebrali tę decyzję?
Mąż traktował to jako fanaberię. Studia dużo mnie kosztowały, ale ja bardzo tego chciałam. Powiedziałam sobie, że przez trzydzieści lat nie wykorzystałam swojej szansy i teraz muszę to zrobić. Myślę, że studia nie sprawiały mi kłopotu, ponieważ bardzo chciałam studiować. Wiedziałam też, że jak je skończę, będę pracować w zawodzie. Pod koniec studiów zostałam wolontariuszką w szpitalu na oddziale kardiologii, żeby napisać pracę magisterską na temat rodzaju osobowości, jaki reprezentuje zawałowiec. Specjalizuję się w psychologii zdrowia i psychoterapii.
Psychologię zdrowia też wybrała Pani świadomie? Dziś w modzie są inne specjalizacje, np. biznesowe, medialne, społeczne.
Jak wspomniałam, zawsze chciałam być lekarzem, więc kiedy dowiedziałam się, że jest taka specjalizacja jak psychologia zdrowia, to nie miałam się nad czym zastanawiać. Uważam, że inne specjalizacje też są ciekawe. Myślałam o tym, czy nie zacząć studiów podyplomowych z psychologii biznesu.
Psychologia to wzięty kierunek, tymczasem wciąż żywe są stereotypy. Jeszcze niedawno śmialiśmy się z Amerykanów, że każdy z nich musi chodzić do psychoterapeuty, bo to modne
Ten stereotyp funkcjonuje nadal. Nie ma u nas społecznego przyzwolenia na korzystanie z profesjonalnej pomocy psychologicznej albo zasięganie porady. Wychodzę z założenia, że rozmowa jeszcze nikomu nie zaszkodziła, a jeżeli może pomóc, to dlaczego nie? Mnie po skończeniu studiów nikt ze znajomych, bliskich nie traktował poważnie. Wszyscy myśleli, że zaraz zacznę analizować to, w jaki sposób ktoś składa dłonie albo w którą stronę patrzy. Z czasem nabiera się tzw. perspektywy i po pracy, w towarzystwie znajomych można złapać dystans. Nie da się i nie można funkcjonować przez 24 godziny na dobę jako ktoś, kto cały czas analizuje.
Pamięta Pani swojego pierwszego pacjenta?
Pamiętam, choć pierwszymi osobami z którymi miałam zawodowy kontakt, byli pacjenci oddziału kardiologii, na których przeprowadzałam różnego rodzaju testy. Później był chłopak z ostatniego roku studiów, który szukał porady w osobistych sprawach, a moją pierwszą prawdziwą pacjentką, która przyszła do mojego gabinetu, była kobieta, która miała problemy małżeńskie. Do tej pory ją pamiętam, podobnie jak innych pacjentów. Nie zawsze mam w pamięci imiona i nazwiska, ponieważ ich nie wymagam, ale pamiętam twarze i historie.
Jakie historie słyszy Pani najczęściej w swoim gabinecie?
To bardzo szeroki wachlarz, od chorób, poprzez problemy z dzieckiem i depresję, po zdrady, kryzysy małżeńskie itd. Dla mnie każdy pacjent jest odrębną historią. Ja nie oceniam, kto ma większy problem. Każdy z pacjentów - skoro do mnie przychodzi - ma problem i ja muszę mu pomóc najlepiej, jak umiem.
Jakie słowa lubi słyszeć psycholog?
Lubię słuchać słów: Jest dobrze, dam sobie radę.
Piosenkarka Edyta Bartosiewicz powiedziała w wywiadzie, że przeszła długą drogę ze swoją terapeutką i żałuje, że... ta droga się skończyła.
Nie mam jeszcze dwudziestu lat pracy za sobą, wiec trudno mi to ocenić, ale wiem, że emocje i uczucia, jakimi darzymy osobę, z którą mamy dłuższy kontakt, pojawiają się niezależnie od naszej woli. Wydaje mi się, że jeśli dwie osoby po zakończonej terapii chcą kontynuować znajomość na gruncie prywatnym, to nie ma przeciwwskazań. Chociaż ja jestem przeciwniczką tego typu znajomości, ponieważ trudno zachować odpowiednie granice i dystans.
Teczka osobowa
Monika Bronisz
Z wykształcenia jest psycholożką. Specjalizuje się w psychologii zdrowia i psychoterapii.
Od czterech lat prowadzi swój prywatny gabinet w Toruniu. Oferuje pierwszą pomoc psychologiczną. Pomaga dorosłym jak i dzieciom. Prowadzi również terapie małżeńskie.
Ma osiemnastoletnią córkę Darię. Jest właścicielką kotki o imieniu Lili.
Uwielbia gotować dla rodziny i przyjaciół. Marzy o własnej restauracji.
Lubi aktywny tryb życia, często jeździ na rowerze
Mówi o sobie, że jest melomanką od czasu do czasu. - Muzyka operowa robi na mnie wrażenie - zapewnia. - Lubię, jak sztuka wywołuje dreszcz na plecach.